Partner merytoryczny: Eleven Sports

Koniec dominacji wielkiego Motoru Lublin? Te obrazki nie pozostawiają złudzeń

Żużlowy Motor Lublin nadal jest wielki. Po pierwszym finale PGE Ekstraligi niepocieszeni będą ci, którzy liczyli, że Sparta Wrocław postawi się wielkiemu faworytowi i zakończy dwuletnią dominację aktualnych mistrzów Polski. Nic jednak takiego się nie wydarzy, bo Sparta przegrała pierwszy mecz na własnym torze i w kontekście rewanżu ma już tylko iluzoryczne szanse na sukces. W Lublinie mogą świętować i mrozić szampany.

Dominik Kubera, Bartosz Zmarzlik i Wiktor Przyjemski.
Dominik Kubera, Bartosz Zmarzlik i Wiktor Przyjemski./Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski

Miały być wielkie emocje, ale skończyły się mniej więcej po godzinie rywalizacji Sparty Wrocław z Motorem Lublin. Mistrzowie Polski w wielkim finale PGE Ekstraligi dali prawdziwy popis swoich umiejętności wysoko wygrywając pierwszy mecz wyjazdowy. Gospodarzom nie wychodziło praktycznie nic. Nie wykorzystali też słabszego momentu Bartosza Zmarzlika.

Sparta nic nie musiała, ale wierzyła w cud

Biorąc pod uwagę cały sezon i kontuzje, z jakimi mierzył się zespół Dariusza Śledzia śmiało można powiedzieć, że wrocławianie nic nie musieli, bo dla nich sam awans do wielkiego finału był wielkim sukcesem. Jednak Sparta po cichu liczyła, że wbrew przeciwnościom losu uda się pokonać faworyzowany Motor. Taki też był plan na pierwszy mecz. Najważniejszy cel to zwycięstwo, które dałoby nadzieje w kontekście rewanżu. Nie trzeba nikogo oszukiwać, że porażka praktycznie zamknęłaby emocje w tym dwumeczu.

Na niekorzyść gospodarzy ziścił się ten gorszy scenariusz. Już sam początek meczu nie wróżył nic dobrego. Okazało się, że Motor przyjechał do Wrocławia niezwykle dobrze przygotowany. Dość powiedzieć, że w pewnym momencie spotkania najmniej pewnym zawodnikiem w drużynie gości był... Bartosz Zmarzlik. Mistrz świata miał problem ze znalezieniem prędkości w swoich motocyklach. Ostatecznie ta sztuka mu się udała i to tylko pogrążyło nadzieje Sparty.

Zasadniczo to po tym spotkaniu nie można mieć złudzeń komu należy się złoty medal. Jeśli ktoś myślał, że po latach sukcesów gwiazdy Motoru mogą być wypalone i uśpione, to był w dużym błędzie. Mimo tego, że wrocławianie jechali w tym meczu osłabieni brakiem Taia Woffindena oraz z borykającymi się z urazami Maciejem Janowskim i Jakubem Krawczykiem, to nikt z obozu lubelskiego ani myślał lekceważyć sprawę.

Jastrzębski Węgiel - najlepsze akcje z wczorajszego meczu. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport

W tym finale już wszystko wydaje się być jasne

Słowem uzupełnienia dodajmy, że po stronie Sparty jedynym pewniakiem był nie kto inny jak Artiom Łaguta. Pozostali startowali ze zmiennym szczęściem i skutecznością. Efekt tego jest taki, że Motor wygrał 47:43 i zakończył emocje w tym dwumeczu. Ciężko bowiem sobie wyobrazić, że mistrzowie Polski wypuszczą z rąk taką przewagę w rewanżu u siebie. W ciemno można założyć, że nawet we Wrocławiu nikt nie zakłada tak huraoptymistycznego scenariusza.

Tym samym można obwieścić, że dominacja Motoru Lublin w polskim żużlu trwa w najlepsze. Świadczą o tym zdobyte medale - srebro w 2021 roku oraz złota w 2022 i 2023. Teraz najpewniej galeria klubowa zostanie zasilona o kolejny złoty krążek.

Wyniki:

Sparta Wrocław - 43 punkty
9. Artiom Łaguta 16+1 (2,3,3,3,3,2*)
10. Daniel Bewley 13+2 (2,2*,2*,1,3,3)
11. Bartłomiej Kowalski 1 (0,0,0,1)
12. Francis Gusts 0 (0)
13. Maciej Janowski 6 (2,2,1,0,1)
14. Marcel Kowolik 4 (0,0,3,1,0)
15. Jakub Krawczyk 3 (3,D,-)
16. Nikodem Mikołajczyk - 0 (0)

Motor Lublin - 47 punkty
1. Dominik Kubera 8 (3,3,0,2,0)
2. Jack Holder 9 (3,1,1,3,1)
3. Fredrik Lindgren 4+2 (1,1*,0,2*)
4. Mateusz Cierniak 8+1 (3,2,2,1*,0)
5. Bartosz Zmarzlik 9+1 (1,1,2*,3,2)
6. Wiktor Przyjemski 5+1 (1*,1,3)
7. Bartosz Bańbor 4+1 (2,0,2*)
8. Bartosz Jaworski - nie startował

Bartosz Zmarzlik, Dominik Kubera i trener Maciej Kuciapa./Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński
Mateusz Cierniak i Dominik Kubera/Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski
Bartosz Zmarzlik, Jack Holder/Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski


INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem