Wspomniana dwójka trzymała się razem przez wiele lat. A w zasadzie było ich czterech, bo to także Przemysław Pawlicki (brat Piotra) oraz Maciej Janowski. Panowie wielokrotnie byli widywani na wspólnych fotografiach, spędzali razem wakacje czy sylwestra, o czym zresztą sam Pawlicki też wspominał w przytaczanej rozmowie. W zasadzie było wiadomo, że zadzierając z jednym, momentalnie będzie się też miało "kosę" z drugim. Panowie byli niczym naczynia połączone, stanowili zwartą paczkę przyjaciół. W sezonie 2022 doszło jednak do sytuacji, która Dudka i Pawlickiego poróżniła. Podczas meczu Unii z Apatorem, Pawlicki ostro wjechał w swojego rywala, a sędzia Krzysztof Meyze wykluczył... Dudka. Była z tego wielka afera. Oczywiście wylała się wielką fala krytyki na arbitra, który mocno to przeszedł psychicznie. Został także na jakiś czas odsunięty od sędziowania meczów PGE Ekstraligi. Szybko jednak wrócił, bo jest jednym z najlepszych w Polsce. Koniec przyjaźni? Pawlicki obwinia media Piotr Pawlicki w rozmowie z radiem Index powiedział, że po wyżej opisywanej sytuacji jego kontakty z dawnym kumplem mocno się ochłodziły. Panowie wciąż się lubią, ale to już nie jest to, co kiedyś. Nie ma już wspólnych sylwestrów czy przyjacielskich rozmów. A wszystko to rzekomo na skutek tamtej sytuacji, która jak widać przyniosła dużo większe konsekwencje. Przełożyła się na relacje poza torem. Nowy zawodnik Falubazu Zielona Góra obwinia za ten stan rzeczy w dużym stopniu media. Uważa, że sytuacja z Leszna została niepotrzebnie rozdmuchana i tak naprawdę nie było aż tak źle. Trudno powiedzieć, czy publikacje na temat zajścia w meczu Unii z Apatorem w jakikolwiek sposób przyczyniły się do ochłodzenia relacji, ale wydaje się Piotr Pawlicki zdecydowanie lepiej by na tym wyszedł, gdyby po prostu skontaktował się i porozmawiał z kolegą. Pawlicki mówi, że ze Zmarzlikiem było to samo Żużlowiec w rozmowie z radiem Index zauważył też, że sytuacja z Dudkiem przypomina jego zdaniem tę ze Zmarzlikiem. Twierdzi, że tam też media niepotrzebnie rozdmuchały konflikt, którego w ogóle nie było. I tutaj już Pawlicki trochę przesadził, bo brak sympatii między tą dwójką był wyraźnie widoczny nawet dla największych laików. Panowie ewidentnie za sobą nie przepadali. To było widać nie tylko na torze, ale także poza nim. Choć czasem stwarzali pozory. Był taki moment, w którym Pawlicki wydawał się nawet bardziej utalentowany niż Zmarzlik. Miało to miejsce zwłaszcza w czasach juniorskich. Od wielu lat panów dzieli jednak różnica klas. Zmarzlik jest czterokrotnym mistrzem świata, podczas gdy Pawlicki stał się ligowym średniakiem. I nie wygląda, by w najbliższym czasie miał w jakikolwiek sposób zbliżyć się poziomem do kolegi z reprezentacji Polski. Zmarzlik całkowicie zdominował obecny żużel.