Trans MF Landshut Devils zbudował bardzo ciekawy skład. Jednym z liderów ma być Antonio Lindbaeck. Były uczestnik cyklu Grand Prix schodzi po raz pierwszy na najniższy szczebel rozgrywkowy w Polsce. Działacze pokładają w nim spore nadzieje. Miał przejąć pałeczkę po... Rickardssonie W Lindbaecku widziano spory talent. Na samym początku kariery wspierał go sam Tony Rickardsson. Legenda pochodziła bowiem z Avesty, gdzie pierwsze kroki stawiał Antonio. Kibice i eksperci liczyli, że niedługo przejmie pałeczkę po samym mistrzu. To w nim widzieli następnego szwedzkiego mistrza świata. Problemem jednak był jego charakter, który do łatwych nie należał. 10 lat temu podano do informacji publicznej, że cierpi na jedną z odmian choroby ADHD. Ponadto kilka razy złapano go za jazdę pod wpływem alkoholu. W cyklu Grand Prix startował, ale bez większych sukcesów. Najlepszy sezon zanotował w 2012 roku, kiedy zajął siódme miejsce. Wygrał wówczas dwie rundy w Terenzano oraz w Toruniu. Po raz trzeci na najwyższym stopniu podium stanął na Principality Stadium w Cardiff w 2016 roku. To właśnie wtedy na nowo odżył i ponownie zaczął czarować kibiców. Zszokował wszystkich Sezon 2020 był dla niego niezwykle trudny. Postanowił podpisać kontrakt w Zielonej Górze, gdzie prezentował się fatalnie. W mistrzostwach świata zajmował miejsca na dnie tabeli, co dodatkowo go dołowało. Po kilku bardzo udanych latach w Grudziądzu coś się wypaliło i pandemiczny rok przelał czarę goryczy. Fani byli zszokowani, bo Szwed poinformował, że kończy karierę. Byli jednak tacy, którzy nie wierzyli w jego słowa. Lindbaeck po zatrzymaniu przez policję w 2007 roku także przekazał, że to koniec przygody w tym sporcie, a jednak dalej jeździł. Czarnoskóry żużlowiec na emeryturze ponownie długo nie wytrzymał, bo już w 2021 roku dołączył do Masarny Avesta, a w 2022 zasilił gnieźnieński Start. Tu będzie gwiazdą Ostatnie dwa lata to wspomniane starty w Gnieźnie, ale i w Poznaniu. Jego średnie biegopunktowa oscylowała wokół 1,500, co nie było jakimś szczególnym osiągnięciem. W końcu zdecydował się na zejście do drugiej ligi. W najniższej klasie rozgrywkowej w Polsce nie startował jeszcze nigdy, więc będzie to dla niego nowe wyzwanie. "Toninho" podpisał kontrakt w Landshut, który został zdegradowany. Niemiecka drużyna zbudowała ciekawy skład, jak na warunki drugoligowe. Jednym z liderów ma być właśnie Lindbaeck, na którego bardzo liczą. Sam zawodnik też z pewnością wierzy, że będzie gwiazdą na tym szczeblu. To tam właśnie będzie mógł udanie zwieńczyć swoją sportową karierę.