Wielkimi krokami zbliża się sezon żużlowy. Treningu trwają już pełną parą, w zasadzie na tor wyjechali już zawodnicy z każdego klubu. Nic więc dziwnego, że wszelkie możliwości obejrzenia treningu cieszą się wielkim zainteresowaniem głodnych żużla po długiej zimie kibiców. Ci z Torunia w zeszły piątek zostali zaproszeni przez swój klub na taki właśnie trening. Nie na długo jednak, bo wkrótce poinformowano o odwołaniu zaproszenia ze względu na prace remontowe. Spotkało się to ze sporą krytyką płynącą zewsząd. Nie chodziło bynajmniej o sam zakaz, ale o formę jego przekazania, zmianę decyzji. Zakaz wstępu na trening mieli też dziennikarze, którzy nie mogli wejść do parku maszyn. Trudno powiedzieć, czym z kolei ta decyzja była podyktowana. Być może także chodzi o remont, ale przecież dziennikarze na stadion idą pracować i przestrzegają wszelkich zaleceń gospodarza. Z kibicami jak wiadomo, różnie to bywa. A taką decyzją odebrano mediom możliwość przeprowadzenia pierwszych wiosennych rozmów z żużlowcami, co lubią zarówno jedni, jak i drudzy. Zachowanie dziwne, tym bardziej że klub z Torunia bardzo dobrze współpracuje z mediami i takich problemów nigdy nie było. Czy dziennikarze komuś przeszkadzają? Krążyły plotki, że zakaz dla mediów miał na celu gwarancję spokoju dla żużlowców przygotowujących się do ligi. Takie opinie budzą jednak śmiech i politowanie, bo jeśli już na pierwszym wiosennym treningu ktoś jest tak spięty, że przeszkadzają mu media, to co będzie w sezonie? Poza tym dziennikarze nie podchodzą do zawodników w trakcie zajęć, a jedynie po nich lub przed nimi (ale tylko i wyłącznie, gdy sprzyjają temu okoliczności). Trudno więc wskazać, o jaki rodzaj rozpraszania żużlowców mogłoby chodzić. Żaden z dziennikarzy nie zakłóciłby treningu, bo niby po co miałby to robić. Kontaktowaliśmy się z klubem w sprawie uzyskania odpowiedzi na pytanie dotyczące zakazu dla mediów, ale nie odebrano naszego telefonu. Być może piątkowy "ban" dla mediów był jednorazowy i współpraca wciąż będzie układać się dobrze. Podobne zagrania są jednak dość dziwne i trudne do wytłumaczenia, bo wśród części klubów trudno nie dostrzec zasady: "Jak was potrzebujemy, to zapraszamy. W przeciwnym razie was nie chcemy". Krótki komunikat dotyczący powodów decyzji załatwiłby sprawę definitywnie. Ale takowego zabrakło.