Mateusz Cierniak już podczas turniejów indywidualnych i sparingach przedsezonowych pokazywał, że są powody do niepokoju. Ten obraz został zamazany przez mecz w Zielonej Górze, gdzie 22-latek zdobył 8 punktów z 5 bonusami. Następne spotkania jednak pokazały, że problem jest i to poważny. Fatalne spotkania Cierniaka. Dwa punkty w 2 spotkaniach Mecz domowy z Krono-Plast Włókniarzem Częstochowa i wyjazdowy z Betard Spartą Wrocław to była totalna kompromitacja. W obu spotkaniach zdobył zaledwie po jednym punkcie. Pokonani rywale to Dan Bewley i... Szymon Ludwiczak. Tak źle nie było jeszcze nigdy, gdyż to pierwszy raz w karierze, kiedy Polak zdobył po jednym punkcie przez dwa spotkania z rzędu. - Mateusz Cierniak miewał świetne występy z słabszymi zawodnikami. To dopiero trzy kolejki, za chwilę będzie czwarta. Ja poczekałbym jeszcze dwie kolejki i wtedy zobaczyłbym jakie będą średnie. Jeśli spojrzymy na średnią Madsena, 34-ta w PGE Ekstralidze, no to jest to szok dla wszystkich - wyjaśnia ekspert Eleven Sports. Mówili, że Cierniak to największy talent tego pokolenia W przeszłości mówiono, że Cierniak to największy talent swojego pokolenia. I de facto jako junior to udowadniał. Dwa tytuły mistrza świata juniorów mówią same za siebie. Pierwszy sezon w roli seniora był udany, choć spodziewano się więcej. Nieoczekiwanie, lepsze rezultaty notował Bartłomiej Kowalski, którego potencjał był mniej ceniony niż Cierniaka. Podobnie jest w tym roku. Kowalski świetnie zaczyna, a Cierniak jest w dołku. - Bardzo dobrze, że zawodnicy rywalizują ze sobą. Nie można powiedzieć, że ten czy tamten będzie lepszy do końca życia. Jeśli będzie więcej zawodników do rywalizacji, to tylko lepiej dla dobra sportu. Jeśli komuś byśmy z góry wywiesili złoty medal na szyi, to nie byłoby to ciekawe - kończy Fiałkowski.