Przypomnijmy, że sprawa dotyczy absencji żużlowców w finale Złotego Kasku, który stanowił przepustkę do eliminacji o prawo startu w przyszłorocznym cyklu Grand Prix, a także nieobecności w kończącym sezon towarzyskim meczu Polska - Reszta Świata. Precyzując, Janowski i Drabik byli awizowani do udziału w obu zawodach, ale przedłożyli zwolnienia lekarskie i nie dotarli kolejno do Gdańska i Rybnika. Z kolei bracia Pawliccy za sprawą L-4 wykreślili się z listy startowej Złotego Kasku. W rozmowie z Interią poirytowany trener reprezentacji Polski Marek Cieślak zapowiedział, że nie będzie powoływał tego kwartetu na przyszłoroczne mecze kadry. Trener czuje wielki żal zwłaszcza do Janowskiego, którego sam nazywa swoim pupilem o to, że najpierw nie było go stać, aby osobiście przekazać tę decyzję, a później nawet nie odbierał telefonu. Inna sprawa, że nasz zawodnik w dniu, gdy obowiązywało zwolnienie, pochwalił się w mediach społecznościowych zdjęciem z udziału w motoryzacyjnym evencie. - Próbuję wstrząsnąć zawodnikami, bo kadra i reprezentowanie swojego kraju to honor, ale i obowiązek. Dlatego zwolnienia lekarskie mnie nie urządzają. Wiadomo, że można być chorym, bo człowiek jest tylko człowiekiem, ale w tym przypadku uważam, że trochę przegięli... - powiedział nam selekcjoner. Choć publicznie nie zamierza kwestionować zasadności zwolnień, to jego słowa (więcej tutaj) dają sporo do myślenia. - Doszło do recydywy i miarka się przebrała. Cała czwórka nie będzie przeze mnie powoływana w 2020 roku - zawyrokował Cieślak. Decyzja trenera "Biało-Czerwonych" musi jeszcze zyskać akceptację Głównej Komisji Sportu Żużlowego, która już zajęła się sprawą. - Jesteśmy w trakcie postępowań wyjaśniających, czyli zbieramy informacje z wszelkich możliwych źródeł. Gdy to zrobimy, to - mówiąc kolokwialnie - wszystko to "przetrawimy", a następnie postanowimy, co i czy zrobimy ze sprawą - powiedział w rozmowie z Interią Łukasz Szmit, członek GKSŻ. Z wypowiedzi naszego rozmówcy można wysnuć wniosek, że żużlowe gremium także ma pewne podejrzenia, ale do wyciągania konsekwencji potrzebne są twarde dowody. Czyli przykładowo potwierdzenie, czy zwolnienia lekarskie mogły być "naciągane" lub - jeśli istotnie wynikały z niedyspozycji zdrowotnej zawodników - to czy żużlowcy w tym czasie się kurowali, czy może prowadzili inną aktywność? - Jakieś swoje zdanie na ten temat mamy, myślę że kibice również i pan pewnie też... Natomiast teraz kwestia tyczy się tego, na ile będzie mocny materiał dowodowy, żeby coś z tą sprawą zrobić. Uważam, że jeśli nawet są podejrzenia i poszlaki, ale nie ma twardych dowodów, to wtedy nie warto wchodzić na ścieżkę formalną. Natomiast, jeśli takie materiały się pojawią, wtedy zapewne będziemy wszczynać postępowania dyscyplinarne i zaczną się mocniejsze działania - powiedział Interii Szmit, choć po chwili zawiesił w przestrzeni publicznej pytanie: - Jeśli nawet doszło do nadużycia zwolnień, to może i tak nie warto wytaczać najcięższych dział? W takim wypadku członek komisji jest zdania, odwołując się do swojej "szkoły", że rozsądniej byłoby przystąpić do bardziej nieformalnej palety sankcji. Jakich? Tu nasz rozmówca przedstawia bardzo zbieżne stanowisko z linią selekcjonera kadry. - Pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to jeśli ktoś nie chce być w kadrze, to niech nie będzie zawodnikiem reprezentacji. Ja wiem, że tu do zdobycia nie ma wielkich pieniędzy, ale zawsze mi się wydawało, że reprezentowanie swojego kraju to zaszczyt, honor i nobilitacja. Dlatego, skoro ktoś tego nie chce lub jeździ w reprezentacji za karę, to może już nigdy nie powinien być w kadrze? - stawia zasadne pytanie Szmit. Członek GKSŻ-u powiedział Interii, że ustalenia komisji mogą być znane w ciągu najbliższych dwóch tygodni. - Jeśli będzie trzeba, to zbierzemy się na posiedzeniu, na które może również wezwiemy zawodników. Zobaczymy, jak rozwinie się sprawa. Od tego będą zależały dalsze decyzje - zapowiedział Szmit. Artur Gac