Nilsson nie był w gronie faworytów zeszłotygodniowego finału eliminacji do Grand Prix 2023. Zdecydowanie wyżej stały akcje Dominika Kubery, Andrzeja Lebiediewa czy nawet Szymona Woźniaka i Rasmusa Jensena. Tymczasem Nilsson wykorzystał to, że w Glasgow był tor, na którym większość rywali jeździ bardzo rzadko. Zwłaszcza w polskich ligach bowiem dominują betony, a zawodnicy w wielu przypadkach po prostu uczą się ich na pamięć. A pamięć bywa złudna. Po awansie Nilssona zaczęły się dyskusje na temat tego, czy aby na pewno jest to właściwy żużlowiec do walki z najlepszymi na świecie. Obawy są uzasadnione, bo nawet na poziomie eWinner 1. Ligi Nilsson jest przeciętniakiem. Trudno uwierzyć, by w GP nagle się coś odmieniło. Tam przecież poprzeczka będzie znacznie wyżej zawieszona. A dla samego Nilssona będzie to debiut na wielu torach. Po raz pierwszy w życiu będzie stałym uczestnikiem. On wierzy w Nilssona Jednym z bardzo nielicznych wierzących w szwedzkiego zawodnika jest komentator Eleven Sports, Maciej Markowski. Bardzo dobrze zna on realia tamtejszej ligi i jak pisał w mediach społecznościowych, Nilsson potrafi trzymać gaz, a to na niektórych obiektach będzie jego wielką zaletą. Markowski uważa, że Kim niejeden raz zaskoczy i absolutnie nie będzie dostarczycielem punktów. To jedna z naprawdę niewielu takich opinii na temat Szweda. Dodajmy, że na razie znamy tylko trzech uczestników przyszłorocznego cyklu Grand Prix. W Glasgow oprócz Nilssona awans wywalczyli Jack Holder i Daniel Bewley. Do tego zagwarantowany udział za rok ma czołowa szóstka z tego sezonu. Dołączy także zwycięzca SEC. Na koniec decydenci zaproszą pięciu zawodników z dzikimi kartami na cały cykl. Co oczywiste, ostatnie wolne miejsce przypisane jest jednorazowej dzikiej karcie przyznawanej na konkretne zawody. Czytaj też:Puściły mu hamulce. Wskazał winnych dramatu kolegiOto sekret ich sukcesu. To może dać im awans