Komu Matej Zagar nalał czarną polewkę? Chodzi mu o kluby Krajowej Ligi Żużlowej, czyli dawnej 2 Ligi. To ich prezesom mówi: Nawet do mnie nie dzwońcie. Tym klubom Zagar mówi "nie" Zagar nie ma nic do tych klubów, ale nie interesują go starty na najniższym poziomie rozgrywkowym w Polsce. Bo choć David Bellego, Timo Lahti, a niewykluczone, że także Kenneth Bjerre, pojadą w KLŻ, to Zagar o takim rozwiązaniu nie myśli. W rozmowie z Tygodnikiem Żużlowym mówi obrazowo, że "jego buty nie staną w klubie drugiej ligi". Będzie startował w ligach angielskiej i duńskiej, ale druga polska go nie interesuje, choć nasze kluby płacą gwiazdom lepiej niż Duńczycy i Anglicy. Komandos jest sam sobie winny Zawodnik zwany "komandosem" (jest żołnierzem słoweńskiej armii) sam sobie jednak winny. W tym roku jeździł dla ROW-u Rybnik i nie wyglądało to dobrze. Miał niezłe wyścigi, ale więcej było tych słabych. Rozczarował w play-off, zwłaszcza w finale z Enea Falubazem. ROW mógłby napędzić zielonogórzan stracha, gdyby Zagar stanął na wysokości zadania. On jednak wypadł blado. Największym problemem żużlowca jest z pewnością fakt, iż szczyt formy ma za sobą. Wiek robi swoje. Wzrost też, bo Słoweniec jest jednym z wyższych zawodników, a niestety żużel nie sprzyja wysokim. Większą szansę na dobre wyniki mają niscy żużlowcy. W każdym razie telefon Zagara ostatnio nie dzwonił. Nie miał on prawie żadnych ofert. Interesował się nim InvestHouse Plus PSŻ, ale finalnie odstąpił od zakupu.