Nikodem Bartoch dołączył do Polonii Bydgoszcz po jej awansie do eWinner 1. ligi, przed sezonem 2020. Miał wówczas 19 lat i był uznawany za całkiem spory talent. W 2019 roku reprezentował barwy drugoligowej Polonii Piła, do której został wypożyczony z macierzystego Falubazu Zielona Góra. W ośmiu meczach wykręcił dość przeciętną średnią biegopunktową na poziomie 0,800, ale szczególnie upodobał sobie tor przy Sportowej 2. Upadła Polonia, niech żyje Polonia! W wyjazdowym meczu przeciwko ZOOLeszcz Polonii pokonał w wyścigu juniorskim starszych rywali reprezentujących gospodarzy - Tomasza Orwata i (również nominalnie zawodnika Falubazu) Mateusza Tondera. Co więcej, w organizowanych na zakończenie sezonu towarzyskich Międzynarodowych Mistrzostwach Bydgoszczy również imponował walecznością. Może nawet zbyt wielką, bo zawody zakończył w karetce. Kiedy więc pilski klub upadł, prezes Jerzy Kanclerz zdecydował się ściągnąć nastoletniego zielonogórzanina do swej drużyny. Wyraźnie nie był on jednak w stanie w pełni rozwinąć swego talentu. W pewnym momencie stracił nawet miejsce w składzie na rzecz Mateusza Błażykowskiego, którego nazwisko jest co prawda dosyć rozpoznawalne w środowisku, ale nie ze względu na potencjał sportowy, a ogromną ilość powodowanych przez niego upadków. Skórnicki zrobi z niego drugiego Dula? Wówczas jednak można było zrzucić to na problemy z aklimatyzacją na rozgrywkach wyższego szczebla, a zresztą w tamtym sezonie słaba dyspozycja drugiego młodzieżowca była najmniejszym z problemów bydgoskiego klubu, który dopiero w ostatnich kolejkach rzutem na taśmę wywalczył utrzymanie w eWinner 1. lidze. Niestety, w kolejnym sezonie problemy Bartocha nie ustały. Na liście klasyfikacyjnych wszystkich zawodników zaplecza PGE Ekstraligi został uplasowany jako piąty od końca. Tak się jednak złożyło, że drugi junior Orła Łódź - Jakub Sroka uplasował się jeszcze niżej. Stąd właśnie zainteresowanie tego klubu Bartochem. Potrzeba im wzmocnień, a w obecnych realiach rynku łatwiej jest chyba Brytyjczykowi zatankować samochód do pełna niż prezesowi pierwszoligowego klubu zakontraktować uznanego młodzieżowca. Obie strony nie mają nic do stracenia, a sam zawodnik potrzebuje zmian, jeśli chce marzyć o kontynuowaniu kariery po 22 urodzinach. Co więcej, trener Adam Skórnicki ma doświadczenie w wyciąganiu juniorów z dołka formy. Mateusz Dul z żużlowca wyszkolonego na sztukę stał się w Łodzi jednym z najciekawszych przedstawicieli swojego rocznika.