Gdy Drabik przechodził do Motoru, opinie były podzielone. Choć to wciąż młody żużlowiec, sporo w swojej karierze przeszedł. Ma za sobą zawieszenie, popadł w pewne tarapaty psychiczne, które przełożyły się na wyraźną niechęć do żużla i ludzi. 24-letni zawodnik ciągle odmawiał wywiadów, nie miał ochoty z nikim rozmawiać. Na torze także było widać coś w rodzaju odrazy lub po prostu braku najmniejszej chęci do jazdy. Fakty są takie, że mówimy jednak o jednym z najbardziej utytułowanych juniorów w historii żużla, który dopiero wkroczył w karierę seniorską. Już ma na koncie osiągnięcia, których wielu nie było w stanie mieć przez długie lata startów. To zapewne tym Motor motywował transfer Drabika. Klub podjął jednak ogromne ryzyko, bo Drabik to chimeryczny zawodnik o bardzo chwiejnym temperamencie. Wrócił i już zachwyca Pierwsze treningi oraz występy w sparingach pokazały, że prawdopodobnie obawy dotyczące formy Drabika były niesłuszne. Prezentuje się świetnie, wygrywa biegi pewnie, a niektórzy twierdzą, że tak nie jeździł nawet w najlepszych dla siebie okresach. Odzyskał radość z jazdy, bawi się żużlem, w końcu wygląda na szczęśliwego. Oczywiście sparingi to nie liga, a w lidze dojdzie coś z czym Drabik do tej pory miewał spore problemy. Psychika. Dobrze wiemy, że w zawodowym sporcie to czynnik w zasadzie najważniejszy. Drabik jest osobą dość wrażliwą, a do tego o wątłej konstrukcji psychicznej. Łatwo go do siebie zrazić. On sam nieco zraził z kolei część kibiców, gdy notorycznie odmawiał wywiadów. Teraz ma się to zmienić. Dudek i Ward mieli tak samo Przypadek kapitalnej formy Drabika tuż po powrocie z zawieszenia nie jest jedynym w ostatnich latach w środowisku żużlowym. Z pewnością tym najbardziej pamiętnym jest Darcy Ward, który wracając w lipcu 2015 był jeszcze lepszy niż wcześniej (choć dla niektórych wydawało się to niemożliwe). Okrutny los sprawił, że jego maestrię mogliśmy podziwiać tylko przez kilka tygodni, bo Australijczyk pod koniec sierpnia w Zielonej Górze miał wypadek, po którym do dziś nie odzyskał sprawności. Gdy w 2016 roku pierwszy pełny sezon po zawieszeniu zaliczał Patryk Dudek, również spisywał się kapitalnie. Został indywidualnym mistrzem Polski, awansował do cyklu Grand Prix, w lidze punktował bardzo dobrze. Jemu też ta świeżość i chęć jazdy pomogła. Dudek od tamtej pory nie wypada poza ścisłą światową czołówkę, nawet mimo tego że nie było w GP w sezonie 2021. Zawieszenie im... pomaga? Warto zauważyć, że jeśli coś dzieje się kilka razy w podobnych sytuacjach, to absolutnie nie możemy określać tego przypadkiem. Wszyscy wymienieni zawodnicy kapitalnie spisywali się po powrocie z zawieszenia. Wielce prawdopodobne, że w takich momentach chęć powrotu i głód żużla potrafią tak zdominować żużlowca, że ten po prostu jedzie jak nakręcony. Nie tak uznanym, ale również notującym lepsze występy po powrocie z zawieszenia żużlowcem jest Aleksandr Łoktajew. Przyłapany na paleniu marihuany zawodnik gdy wrócił na tor, był znacznie bardziej dojrzały i skuteczny. Rok po roku pnie się coraz wyżej, a w 2020 był o włos od awansu do cyklu Grand Prix. Przegrał tylko z własną psychiką.