Gdy jest się juniorem, bardzo często ma się roztoczony nad swoją głową swego rodzaju parasol ochronny. Kontrakt amatorski, zapewniony sprzęt od klubu, duże zaufanie, często spory margines błędu. Jeśli jest się do tego utalentowanym, to już w ogóle jest świetnie. Sielanka bardzo często kończy się wraz z ukończeniem 21. roku życia. Wówczas wielu zawodników – mówiąc wprost – przestaje być potrzebnych. Zostają przeważnie ci, którzy dają nadzieję na dobre wyniki w seniorskim gronie. Oto 10 przykładowych młodzieżowców z rocznika 1999, wraz z ich prawdopodobną przyszłością: Dominik Kubera (2020 Leszno) – zmiana klubu (prawdopodobnie Motor Lublin) Rafał Karczmarz (2020 Gorzów) – pozostaje w klubie, prawdopodobnie pozycja U-24 Marcin Turowski (2020 Grudziądz) – brak deklaracji (koniec kariery?) Tomasz Orwat (2020 Bydgoszcz) – brak deklaracji (koniec kariery?) Wiktor Trofimow (2020 Lublin) – zmiana klubu (prawdopodobnie ROW Rybnik) Piotr Pióro (2020 Łódź) – brak deklaracji Szymon Szlauderbach (2020 Leszno) – brak deklaracji (prawdopodobnie Kolejarz Rawicz) Igor Kopeć-Sobczyński (2020 Toruń) – brak deklaracji (koniec kariery?) Norbert Krakowiak – zmiana klubu/U24 w Falubazie Mateusz Tonder - zmiana klubu/U24 w Falubazie Widać więc jak na dłoni, że większość młodych żużlowców staje przed bardzo trudnym wyborem: Co dalej? Tylko w przypadku kilku z nich można być spokojnym o ich seniorskie losy. A co z resztą? – To bardzo złożony problem. Polega to na tym, że ci chłopacy są jako juniorzy dużo warci, bo są potrzebni w danym momencie – tłumaczy Jacek Frątczak. – Gdy kończą wiek młodzieżowca, nie są już niezbędni i po prostu wielu z nich decyduje się podjąć inną pracę. Nasz ekspert twierdzi, że zawodnik oprócz żużla powinien także pamiętać o edukacji. – Wielokrotnie rozmawiałem z różnymi młodymi żużlowcami. Namawiam ich zawsze na tę edukację. Kariera żużlowca może skończyć się w każdej chwili i trzeba mieć alternatywę. To zawodowy sport i trzeba się poświęcić w stu procentach. Natomiast ja nie widzę przeszkód, by równolegle z karierą żużlową prowadzić rozwój intelektualny czy też zawodowy – przekonuje i to ma sens, co widać na załączonej przez nas wyliczance. Frątczak proponuje rozwiązanie, które mogłoby pomóc młodym żużlowcom. – Ostatnie dwa lata w młodzieżowym gronie junior powinien być na kontrakcie zawodowym. Oczywiście pod warunkiem, że ma możliwości i zabezpieczenie. Wszystko po to, by po ukończeniu 21. roku życia dysponować określonymi środkami. Nie oszukujmy się, szczególnie w 2. Lidze nie ma takiego finansowania, by z samego przygotowania do sezonu można było wyżyć. Kłopot w tym, że w żużlu jedni zarabiają miliony, a inni grosze. Nawet mimo tego, że jeszcze przed chwilą jeszcze byli na tym samym poziomie zarobkowym – opisuje. Były menedżer Get Well Toruń dostrzega jeszcze jedną przyczynę takiego stanu rzeczy. - Osobnym problemem jest myślenie zawodników kategoriami „tu i teraz”. Dziś jadę, a potem będę się martwił, najwyżej pójdę do niższej ligi. Oni nie wiedzą, co chcą i będą robić za rok. Dopiero przy zadaniu tym chłopakom konkretnego pytania, pojawia się problem. Niestety juniorzy często nie myślą o tym, co będzie z nimi za dwa czy trzy lata. Czas leci bardzo szybko, a potem jest wielkie zaskoczenie – zauważa Frątczak. Nie da się ukryć, że kilku-kilkunastu juniorów kończących karierę każdego roku to spory problem dla żużla. Stworzenie przepisu o obowiązkowym zawodniku U24 w składzie ma pomóc młodym seniorom utrzymać się w sferze speedwaya i powalczyć o swoją przyszłość. Być może jednak kłopot leży głębiej i należy pomóc 18-19-letnim ludziom sprecyzować swoje życiowe plany. Trudno bowiem oczekiwać, by każdy tak młody człowiek sam z siebie umiał znaleźć życiowy plan B. Michał Konarski