Po przejęciu cyklu zmagań o indywidualne mistrzostwo świata przez Discovery, opinia publiczna była w siódmym niebie. Kibicie mieli już dość wodzenia za nos przez dotychczasowego promotora, brytyjską firmę BSI. Amerykanie rozpoczęli swe rządy od głośnej konferencji prasowej w Toruniu. Ogłosili cały kalendarz nadchodzącego sezonu wraz z SGP2 i SGP 3 (odpowiednikami Grand Prix w kategoriach wiekowych U21 oraz U16). Zapowiedziano również powrót wytęsknionego nad Wisłą Drużynowego Pucharu Świata, zaś nowym ambasadorem mistrzostw ogłoszono jednego z Z najlepszych żużlowców w historii - Tony’ego Rickardssona. Szwed zapisał się w pamięci polskich kibiców jako najgroźniejszy rywal Tomasza Golloba. Grand Prix - kto je pokaże? Z tygodnia na tydzień entuzjazm polskich kibiców stopniowo maleje. Wciąż nie wiadomo kto od przyszłego roku komentować będzie turnieje Grand Prix (wyjątkowo często w plotkach medialnych występuje jednak nazwisko bardzo lubianego przez fanów komentatora Eleven Sports i Eurosportu, Michała Korościela) ani na jakiej antenie będą one transmitowane. Według niektórych doniesień, Grand Prix może zniknąć z "tradycyjnej" telewizji i przenieść się w całości do internetowych odtwarzaczy. Szeroko komentowana (i to raczej niezbyt pochlebnie) była również decyzja o zaliczeniu wyników finału SoN 2022 jako eliminacji do przyszłorocznej edycji Drużynowego Pucharu Świata. Wielu obserwatorów wytyka promotorowi, że wyniki odniesione w rywalizacji parowej nijak mają się do potencjału danej reprezentacji w czwórmeczu. Archaizm z czasów Nielsena i inspiracja z Formuły 1 O kolejnych decyzjach następców BSI poinformował właśnie brytyjski tygodnik Speedway Star. Z regulaminu mają niemal zniknąć "biegi dodatkowe" o miejsca na podium klasyfikacji generalnej, odbywające się po zakończeniu ostatniej rundy cyklu między zawodnikami legitymującymi się taką samą liczbą punktów. Od przyszłego roku w taki sposób rozstrzygana będzie mogła być wyłącznie walka o złoto. Remis zawodników walczących o pierwszą lokatę nie zdarzył się zaś w IMŚ od czasów jednodniowego finału w Vojens 1994, podczas którego Tony Rickardsson wyprzedził po szerokiej faworyta gospodarzy, Hansa Nielsena. Do cyklu wracają za to sesje kwalifikacyjne, wzorowane na tych znanych z Formuły 1. Zawodnikom podczas treningów będzie mierzony czas ich okrążęń, później żużlowcy - w kolejności od najszybszego do najwolniejszego - będą wybierać numery startowe. Ostatnim razem takie rozwiązanie budziło spore kontrowersje. Wielu żużlowców z uwagi na obowiązki wobec polskich drużyn nie mogło stawiać się na sesjach kwalifikacyjnych, więc ich rywale zyskiwali nad nimi sporą przewagę.