Kiedy GKM przyjmował "dziką kartę" na starty w PGE Ekstralidze, to szkolenie w klubie funkcjonowało na bardzo niskim poziomie. Pojawiali się wychowankowie, jednak tylko paru z nich zasłużyło na jazdę w lidze. Sukcesów w postaci zdobytych punktów zbyt wiele nie było. W Grudziądzu głównie posiłkowano się juniorami sprowadzanymi z zewnątrz, czyli kupowano lub wypożyczano tych, którzy nie przebijali się w macierzystych klubach. Kibice czekali, czasami wracając wspomnieniami do juniorskich czasów Krzysztofa Buczkowskiego i Artura Mroczki. To najlepsi wychowankowie GKM-u w XXI wieku. Działacze GKM-u powiedzieli "dość"! W ruch poszła wielka kasa W polskim żużlu ważne jest "tu i teraz". Gra w PGE Ekstralidze co roku toczy się o sześć milionów z tytułu praw telewizyjnych. Każdy spadku z elity unika jak ognia. Aspekt sportowy to jedno. Jest też aspekt finansowy - spadkowicz rok później tej kasy już nie dostanie, w I lidze kluby dostają dużo niższą kwotę. W przypadku porażek jest też mniejszy dochód ze sprzedaży biletów i karnetów. Najlepszą receptą na frekwencję są zwycięstwa drużyny. To już wiemy nie od dziś.W GKM-ie kilka lat wstecz postanowili pomyśleć jeszcze o przyszłości, biorąc przy okazji przykład z najlepiej szkolących klubów. Dobry junior to towar deficytowy. Kto ma zdolnego wychowanka, ten później spija śmietankę i odnosi sukcesy. Działacze przeznaczyli na szkółkę wielkie pieniądze, zatrudnili też trenera Roberta Kościechę. Początkowo efekty były mizerne, ale wtedy słyszeliśmy "dajcie trenerowi czas, niech licencję zdadzą jego wychowankowie!". I czas weryfikacji właśnie nadszedł. Za każdym razem włos od wygranej. To najwięksi pechowcy sezonuGKM już nie ma najsłabszej formacji w lidze, jest wręcz odwrotnie. Para Kacper Pludra (wykupiony z Unii Leszno) - Kacper Łobodziński należy do czołowych par młodzieżowych w najlepszej lidze świata. A w odwodzie pozostaje choćby Wiktor Rafalski (obecnie wypożyczony do Texom Stali Rzeszów). To nie koniec, bo w Grudziądzu powoli mogą mówić o... nadmiarze perspektywicznych juniorów.3 sierpnia swoje 16. urodziny obchodził Kevin Małkiewicz, od września uprawniony do jazdy w lidze będzie Jan Przanowski. W klubie są jeszcze inni. Kościecha jest chwalony za swoją pracę, ale skupmy się w tym miejscu tylko osobie na Małkiewicza, o którym niedawno usłyszała cała żużlowa Polska. Najpierw w eter poszła informacja o wypożyczeniu "złotego dziecka" do Betard Sparty, później zaczął on nieźle "rozrabiać" na torze, pokonując w pierwszym ćwierćfinale play-off na wyjeździe Bartosza Smektałę, wielokrotnego medalistę DMP i mistrza świata juniorów (indywidualnie i w drużynie). Małkiewicz ma wsparcie GKM-u, Sparty i Kościechy Na meczach 16-latkowi towarzyszy Kościecha. Po zdobyciu pierwszego punktu w ligowej karierze przez Małkiewicza, trener skakał ze szczęścia, tak jakby jego wychowanek odniósł znaczący sukces. Widać, że szkoleniowiec żyje pracą i zależy mu na rozwoju zawodnika. Początki są obiecujące, Małkiewicz może liczyć na wsparcie i pomóc gwiazd Sparty. - Czy będą z niego ludzie? Mam nadzieję. Kibicuję wszystkim młodym chłopakom, którzy zaczynają. Po Kevinie widać, że ma bardzo fajną sylwetkę na motocyklu - mówił w wywiadzie dla Canal+ trzeci zawodnik świata Maciej Janowski.- Nie miał zbyt wielu okazji do pokręcenia kółek we Wrocławiu. Ten tor może nie jest najbardziej techniczny, ale jest pare rzeczy, których trzeba unikać. Na pewno jeszcze do tego dojdziemy z Kevinem. Mam nadzieję, że będzie jeździł coraz lepiej - dodawał kapitan Sparty i reprezentant Polski. Co film, to nieszczęście. To już jest jakaś klątwaNa wsparciu zawodników się nie skończyło. Trener Dariusz Śledź zdradził nam, że Sparta uzbroiła 16-latka w sprzęt wysokiej klasy. We Wrocławiu chcą, aby Małkiewicz pomógł im odzyskać tytuł Drużynowego Mistrza Polski. Kompletów od niego się nie oczekuje, po prostu każdy zdobyty punkt może być na wagę złota. A on gwarantuje dużo więcej od Mateusza Panicza czy Kacpra Andrzejewskiego. Po sezonie jego przygoda ze Spartą jednak się skończy.Zawodnik niedawno w swoich mediach społecznościowych uspokoił kibiców GKM-u Grudziądz, którzy zaczęli panikować, obawiając się jego odejścia. - W przyszłym sezonie widzimy się przy H4 w żółto-niebieskich barwach. Moje wypożyczenie do Wrocławia ma mi dać więcej jazdy oraz cenne doświadczenie przed kolejnym bardzo trudnym sezonem 2024. Wspólnie z trenerem Robertem Kościechą oraz moim macierzystym klubem ustaliliśmy, że będzie to najlepsze rozwiązanie dla mojego rozwoju - wyjaśnił. Małkiewicz nie pochodzi z Grudziądza Kontrakt młodego zawodnika z GKM-em jest ważny do końca sezonu 2025. Nikt o zdrowych zmysłach nie sprzedawałby go do innego klubu, o to można być spokojnym. Małkiewicz nie pochodzi z Grudziądza, tylko z okolic Brodnicy (prawie 30-tysięczne miasto w Polsce położone w województwie kujawsko-pomorskim, około 55 kilometrów od Grudziądza). Najpierw trenował motocross w Lipnie, następnie zajął się żużlem. Poprosił rodziców o zgodę, po tym jak po raz pierwszy pojawił się w Grudziądzu na meczu PGE Ekstraligi.Trener Kościecha nie ukrywa, że jego podopieczny ma wielki potencjał. Przecież już od dłuższego czasu mówi się, że jest to jeden z największych talentów w polskim żużlu. - Na krótkiej smyczy chłopaka trzymam, żeby "sodówa nie odbijała". Ma on predyspozycje, żeby być klasowym zawodnikiem, ale jeszcze dużo pracy przed nim i dużo pokory - mówił szkoleniowiec rok temu w rozmowie z bestspeedwaytv.pl.Od lat GKM-owi brakuje sukcesu. Co roku mówi się, że celem są play-offy, a tymczasem odkąd grudziądzanie wrócili do elity, to w tych play-offach ich nie było. Być może to za rok punkty Małkiewicza będą decydujące i w końcu drużyna nie zakończy zmagań już po rundzie zasadniczej?