Kibice zastanawiają się dlaczego Falubaz wszystkie mecze jeździ przy świetle dziennym, choć w PGE Ekstralidze niejeden raz organizował spotkania wieczorami. Odpowiedź jest bardzo prosta, ale i śmieszna. Otóż nadal nie działa tam oświetlenie, a konkretnie jeden z masztów, który uległ awarii... rok temu. Do teraz nie udało się go naprawić. Wygląda to nie za ciekawie, zwłaszcza że klub wciąż głośno mówi o powrocie do elity. - Boże, jaki wstyd. To naprawdę taki problem, żeby to naprawić? Zdaję sobie sprawę, że to nie jest kwestia tylko tego masztu, bo tam też spaliła się rozdzielnia, więc koszt będzie wyższy. Ale od czego są sponsorzy, pieniądze z miasta? No jak to wygląda. Rok minął, a usterka nadal jest. Szkoda słów - pisze pan Jakub, kibic Falubazu. Takich komentarzy jest znacznie więcej. Fani nie mogą zrozumieć powodów, dla których klub zwleka z naprawą. Powrót do PGE Ekstraligi się oddala Falubaz jednak byłby szczęśliwy, gdyby to był jedyny problem klubu. Te inne są znacznie poważniejsze. Po pierwsze, pod wielkim znakiem zapytania stoi w ogóle awans do półfinału. W Łodzi Falubaz przegrał 40:50 i ma sporo do odrobienia. Nie jest to niemożliwe, ale będą nerwy od początku. Odpadnięcia w tej fazie kibice chyba nie wybaczą. Mało tego. Powoli z Zielonej Góry ucieka cały skład. Max Fricke ma już być dogadany w Grudziądzu, Jan Kvech w Toruniu. Piotr Protasiewicz kończy karierę, a Krzysztof Buczkowski ma sporo propozycji. O powrocie Dudka nie ma mowy, bo niedawno przedłużył umowę w Apatorze. Choć prezes Falubazu mówił, że Patryk obiecał wrócić po awansie. Zawodnik nie zamierza jednak czekać na coś, co obecnie jest bardzo zagrożone. A kibicom puszczają nerwy. Po meczu w Łodzi rzucili pod nogi żużlowców wieniec pogrzebowy. Chcieli także porozmawiać z nimi przy parku maszyn. Było naprawdę niesympatycznie. Strach pomyśleć co będzie, jeśli za tydzień Falubaz pożegna się z fazą play-off.