Wciąż nie mamy stuprocentowej informacji dotyczącej dalszych żużlowych losów Artioma Łaguty, Emila Sajfutdinowa czy Wadima Tarasienki. Każdy z nich czeka. Czekają też kluby, dla których ewentualne dopuszczenie tych zawodników do startu mogłoby być diametralną zmianą na lepsze jeśli chodzi o siłę zespołu. Najlepszym przykładem była tegoroczna Betard Sparta Wrocław, która bez Łaguty odjechała naprawdę kiepski sezon. 1 listopada ma oficjalnie otworzyć się okno transferowe, które potrwa dwa tygodnie. Coraz częściej słychać jednak plotki mówiące o tym, że ten termin ulegnie zmianie. Kluby chcą wiedzieć, na czym stoją i czy mogą interesować się wymienionymi żużlowcami. Zwłaszcza Łaguta i Sajfutdinow to zawodnicy klasy światowej, których chce każdy klub. Drugi z nich jest już bardzo zniecierpliwiony i kilka tygodni temu dużo wskazywało, że być może skończy karierę. Dla klubów to też zła informacja Z pewnością będą tacy, którzy na ewentualnym przesunięciu okna zyskają. To oczywiście ci, którzy chcą mieć u siebie któregoś z Rosjan. Będą jednak również ci, którzy nie ucieszą się z takiego rozwiązania. Dłuższy czas oczekiwania na podpis to dłuższe tkwienie w niepewności czy dany zawodnik faktycznie dotrzyma słowa i przyjdzie do klubu. A tegoroczny rynek transferowy pokazał, że słowo niewiele jest warte. Z pewnością jeśli władze polskiego żużla podejmą decyzję o przesunięciu okna transferowego, dowiemy się o tym w najbliższym czasie. Jakby nie patrzeć, pierwsze umowy oficjalnie mają być podpisane już za dwa tygodnie. Czasu jest bardzo mało, a my nadal praktycznie niczego nie wiemy. Dopuszczenie Rosjan może bardzo wpłynąć na układ sił, zwłaszcza w PGE Ekstralidze.