Można być niemal pewnym, że wiosną przyjdzie nam mierzyć się z kolejną falą COVID-19, która spowoduje powrót obostrzeń, zamykanie lokali czy ograniczanie ilości widzów na trybunach. Może to także wpłynąć na budżety klubów żużlowych. Rozegranie pierwszego spotkania u siebie daje zawsze handicap. Znacznie zwiększa szansę na zwycięstwo, które dobrze nastraja zespół przed kolejnymi meczami. Następnie przeważnie ma się u siebie kolejkę nr 3 i 5, a w taki sposób mniej więcej w połowie rundy zasadniczej można mieć całkiem niezłą sytuację. W tym roku chętnych do rozpoczęcia ligi u siebie nie ma już jednak tak wielu. Kluby nauczone dwoma ostatnimi sezonami mają świadomość, że wiosną mogą być obostrzenia, które wpłyną na ilość widzów na trybunach. Każdy chce, by meczów z ewentualnymi ograniczeniami mieć u siebie jak najmniej, a najlepiej wcale. - Na pewno pojawiają się takie myśli. Musimy wierzyć, że tak nie będzie, bo co nam pozostaje. Jazda bez kibiców kolejny raz będzie już dla klubów dramatem. Mam jednak nadzieję, że wszystkie kraje są już dostatecznie przygotowane na ewentualne kolejne fale. Nawet nie biorę pod uwagę tego, że znów pojedziemy przy pustych trybunach - komentuje Michał Świącik. - Fatalna byłaby jazda bez publiczności. Nawet jednak jak będzie to 50%, to nie jest aż tak źle - dodaje Tadeusz Zdunek. Szansą jest to, że stadion to nie hala Prezes Włókniarza zauważył fakt, który może dodawać optymizmu osobom zaniepokojonym tym, jak będzie wyglądał początek przyszłego sezonu. Zawody żużlowe odbywają się przecież na świeżym powietrzu i można liczyć na to, że ograniczenia nie będą aż tak dotkliwe. - Zwróćmy uwagę, że stadion żużlowy to przestrzeń otwarta i nie możemy traktować ich tak samo, jak hal. W pomieszczeniach są obostrzenia, ale przecież na chodnikach nie ma limitów ludzi, np. 50%. Liczę na to, że podobnie będzie na stadionach - przewiduje. Tadeusz Zdunek podchodzi do tematu spokojnie, ale irytuje go to, że przekaz medialny dotyczący COVID-19 jest bardzo niespójny i utrudnia planowanie czegokolwiek. - Trudno powiedzieć, kiedy będzie następna fala. Jest miszmasz informacyjny. Mówili, że ten nowy Omikron jest groźny i błyskawicznie się rozprzestrzenia, że aż trzeba ludziom zabronić wracać z wakacji. Tymczasem przed chwilą słyszałem, że jednak przechodzi się go bardzo łagodnie i nie ma większych komplikacji. Jak tak dalej pójdzie, to zaraz nie będziemy na niego zwracać uwagi - kończy.