Takiego okna transferowego w polskim żużlu jeszcze nie było. Miliony w tym sporcie są od prawie dwóch dekad, ale jeszcze nigdy suma wszystkich kontraktów nie przebiła 100 milionów. Teraz to się stało. To dlatego kluby PGE Ekstraligi mają miliony Wysokie kontrakty są pokłosiem umowy telewizyjnej z Canal+, dzięki której do klubowej kasy wpada rocznie 60 milionów. Kluby, które dodatkowo dostają wielkie pieniądze z miasta, mają konkretnych sponsorów i mogą liczyć na duże wpływy z dnia meczowego, budują budżety przekraczające 20 milionów. Blisko 80 procent tej kwoty idzie na kontrakty. Jeśli chodzi o te najwyższe, to w sezonie 2023 królem będzie Bartosz Zmarzlik. Najlepszy żużlowiec na świecie, 3-krotny mistrz, podpisał z Motorem Lublin umowę na 6 milionów rocznie, a niektórzy mówią, że nawet na 7. Już ta pierwsza kwota zwyczajnie szokuje, bo takiego kontraktu nigdy dotąd nie było. Motor poza Zmarzlikiem ma trzech zawodników (Dominik Kubera, Jack Holder, Fredrik Lindgren), którzy mogą zarobić po około 2,5 miliona złotych rocznie. Kubera może nawet dobić do trzech. Betard Sparta zbudowała klub milionera W 2023 wysokie miejsce na liście najlepiej zarabiających będzie miał też Jason Doyle, nowy nabytek Cellfast Wilków Krosno. I nieważne, czy dostał 1,3 miliona złotych za podpis i 13 tysięcy za punkt (tak mówiono w Lesznie, kiedy okazało się, że zawodnik wystawił Fogo Unię), czy też 1,1 miliona i 10 tysięcy, jak słyszymy ze źródeł zbliżonych do krośnieńskiego klubu. Jeśli do tego dojdzie jakaś dobra umowa z Cellfastem na Grand Prix, to Doyle może zgarnąć 3 miliony. Prawdziwy klub milionerów zbudowała Betard Sparta Wrocław, gdzie kontrakty tria: Tai Woffinden, Maciej Janowski, Artiom Łaguta przekraczają kwoty milion za podpis i 10 tysięcy za punkt. Każdy z nich zarobi między 2,5 a 3,5 miliona złotych. Na miliony w Sparcie mogą też liczyć Daniel Bewley, Piotr Pawlicki, a nawet junior Bartłomiej Kowalski. zielona-energia.com Włókniarz ma skład za 14 milionów Sparta nie jest jednak jakimś wyjątkiem. Zielona-energia.com Włókniarz Częstochowa zbudował skład za 14 milionów. Leon Madsen w sezonie 2023 ma dostać 1,2 miliona złotych, Mikkel Michelsen 1,1 miliona złotych, Kacper Woryna i Jakub Miśkowiak po 900 tysięcy, a Maksym Drabik 800 tysięcy. Jeśli do tego dołożymy premie za punkty, to na koniec rozgrywek każdy z wymienionych będzie ponad granicą 2 milionów, jeśli chodzi o przychody z klubu. W zasadzie każdy z tych czołowych klubów ma swoich milionerów. For Nature Solutions Apator Toruń zatrzymał swoją gwiazdę Patryka Dudka na kolejne 2 lata, wykładając 1,2 miliona złotych na podpis i 12 tysięcy za punkt. Przy 200 punktach wyjdzie 3,6 miliona złotych. W Stali Gorzów tylko kibice płaczą po Zmarzliku W Moje Bermudy Stali Gorzów kibice płaczą po stracie Zmarzlika, ale jego byli koledzy z drużyny, nie mają powodów do narzekań. Martin Vaculik, Anders Thomsen i Szymon Woźniak urwali sporo z tego, co zostało po Zmarzliku. Najwięcej wpadło do kieszeni nowego lidera Vaculika, który skoczył z kwoty 800 tysięcy złotych za podpis i 8 tysięcy za punkt na 1,2 miliona złotych i 10 tysięcy za punkt. W klubie milionera będzie jednak cała trójka, a prezes Stali już teraz mówi, że budżet klubu na 2023 przekroczy 20 milionów. Pomimo braku Zmarzlika. Zarobki w żużlu poszybowały w ostatnich tygodniach tak mocno w górę, że nawet te najbiedniejsze kluby, jak Fogo Unia, czy ZOOleszcz GKM mają składy zbudowane za około 10 milionów. I też mają gwiazdy, które zarobią ponad 2 miliony. W Lesznie tę granicę złamie Janusz Kołodziej, ale i też Chris Holder. W Grudziądzu Nicki Pedersen i Max Fricke. Wydane pieniądze bez wątpienia będą miały wpływ na to, jak zakończy się sezon. Ci, którzy wyłożyli najwięcej, już teraz są papierowymi faworytami do wygrania ligi w przyszłym roku. Z drugiej strony wielu ekspertów podkreśla, że nieważne, kto wygra, ważne kto dostanie licencję, czytaj: rozliczy się co do złotówki z zawartych umów. Zwłaszcza że od tego okna nie ma już ukrytych kontraktów ze sponsorami. Wszystko płaci klub. I wszystko musi być udokumentowane w licencyjnym procesie, czyli rozliczone do końca października. Umowy sponsorskie można było rozliczać później. Niektórzy nie płacili ich wcale. Czytaj także: Dali mu nieźle popalić. Teraz muszą go zatrzymać