Napaleni na Kasprzaka Jak słyszę, albo czytam, że Cellfast Wilki Krosno wydarły GKM-owi Krzysztofa Kasprzaka, to nie wiem czy się śmiać, czy płakać. Mam nadzieję, że w Grudziądzu nikt nie będzie rozpaczał po 37-latku. Facet już dawno najlepsze lata kariery ma za sobą, a obecnie odcina tylko kupony od dawnych sukcesów. Na miejscu działaczy kupiłbym mu jeszcze bilet na pociąg, a na Podkarpacie tamtejszym szefom klubu wysłał skrzynkę piwa w podziękowaniu za zdjęcie balastu w postaci żużlowca, który z roku na rok jest coraz słabszy. Naprawdę ciężko mi uwierzyć w odrodzenie Kasprzaka. Prędzej spodziewałbym się końca świata za tydzień niż tego, że Krzysztof będzie nagle przeżywał renesans formy i znów zacznie czarować nas skuteczną jazdą. To jest jakiś paradoks, że gość od dawna balansuje na krawędzi wylotu z PGE Ekstraligi, a w listopadzie podpisze kontrakt życia i ponownie spadnie na cztery łapy. Sam Kasprzak jest chyba w czepku urodzony, albo ma taki dar przekonywania, że kolejne kluby lgną do niego jak muchy do lepu. Kasprzak zachował się nieelegancko. Okej, zwietrzył szansę na prawdopodobnie ostatnią szansę na fajny zarobek, ale średnio go obchodziło, czy zostawi GKM na lodzie, czy nie. Liczył się tylko czubek własnego nosa i to czy on napcha kabzę. Kwasy w szatni Wilków? GKM może czuć się oszukany i wykorzystany przez byłego wicemistrza świata. W Grudziądzu często tolerowali jego chimeryczną dyspozycję, parę razy zastanawiano się, czy z niego nie zrezygnować, ale jak przyszło, co do czego w klubie zawsze miękli i dawali mu okazję do poprawy. No to teraz Krzysiek pięknie im się odwdzięczył za obdarzone zaufanie. Grudziądzanie mogą też zyskać na odejściu Kasprzaka. Muszą co prawda skołować naprędce jakieś zastępstwo, ale nie był, to żużlowiec, który robił różnicę i w Wilkach też nie zrobi. Na rynku, na niższych szczeblach rozgrywkowych są jeszcze młodzi, ambitni żużlowcy, których warto wypróbować. Od Kasprzaka raczej gorzej nie pojadą. Wilki do dość spokojnego, ułożonego i zgranego parku maszyn wrzucają tykającą bombę zegarową. Nie jest żadną tajemnicą, że Kasprzak nie należy do pokornych zawodników. Jak mu coś nie przypasuje, to wpada w furię i wprowadza nerwową atmosferę. Nie jestem przekonany, czy przedmeczowe rodzinne obiadki w klubie sprawią, że Krzysiek spotulnieje. Śmiem wątpić, ale życzę powodzenia.