Bayersystem GKM Grudziądz zawdzięcza tak udany sezon Michaelowi Jepsenowi Jensenowi. Gdyby nie transfer Duńczyka, drużyna spadłaby z PGE Ekstraligi. To właśnie on wszedł do rozgrywek jak czarny koń i poprowadził zespół do upragnionych play-offów. Tego scenariusza nikt się nie spodziewał. Mógł zakończyć karierę, a stał się bohaterem W pewnym momencie wydawało się, że Jepsen Jensen bliski zakończenia kariery. Nie mieścił się w składzie #OrzechowaOsada PSŻ-u Poznań, gdzie jego miejsce zajął Matias Nielsen. Gdyby cały sezon spędził na ławce, mógłby mieć problem ze znalezieniem nowego pracodawcy. Na szczęście los wyciągnął do niego pomocną dłoń. Poważnej kontuzji nabawił się Jason Doyle. Prezes Marcin Murawski miał wówczas do wyboru dwóch zawodników: Mateja Zagara lub Jepsena Jensena. Postawił na Duńczyka i trafił w dziesiątkę. 32-latek zakończył sezon z ósmą średnią w lidze, wprowadzając GKM do play-offów i stając się bohaterem klubu, a być może najlepszym transferem w ich historii. Promocyjna cena. Bohater zostaje na dłużej Nikt w Grudziądzu nie wyobrażał sobie, by Jensen nie pozostał w drużynie. Ulubieniec kibiców przedłużył kontrakt i nadal będzie ich cieszył swoją jazdą. Mówi się, że w GKM-ie ma zarobić około 800 tysięcy złotych za podpis oraz 8 tysięcy za punkt, co stanowi promocyjną cenę jak na zawodnika tej klasy. W efekcie Duńczyk będzie najgorzej opłacanym zawodnikiem z czołowej piętnastki żużlowców PGE Ekstraligi. Można więc powiedzieć, że GKM zrobił świetny interes. Teraz wszystko zależy od tego, czy Jensen utrzyma formę. To będzie prawdziwy sprawdzian i okazja, by pokazać, na co stać popularnego Liglada. Jeśli mu się uda, jego historia będzie wręcz romantyczna. Jeśli nie, GKM znowu stanie się drużyną, bijącą o utrzymanie.