Kluby bardzo różnie podchodzą do autoryzacji wypowiedzi zawodników, członków sztabu szkoleniowego czy zarządu. W ostatnich dniach cała żużlowa Polska żyła wypowiedzią Oskara Polisa, który w wywiadzie dla oficjalnej strony H. Skrzydlewska Orła wrócił do wydarzeń z 2015 roku, kiedy został zawieszony przez Włókniarz Częstochowa za starcie na treningu z adeptem. Na wielu oficjalnych stronach pojawiają się wywiady z "łatwymi" pytaniami dla rozmówcy i niezbyt ciekawymi dla czytelnika.W Łodzi jednak nie boją się trudnych tematów i praktycznie każdy publikowany wywiad miał swój wydźwięk w sieci. Wypowiedzi były cytowane przez żużlowe portale, pojawiły się również u nas. Orzeł to jeden z nielicznych klubów, które nie działają według pewnego schematu. Kibice lubią wypowiedzi zapadające w pamięć na dłuższy czas. Wypowiedzi Polisa o "lekkim przyduszeniu" adepta i zapowiedzi, że "wrzuci go do kosza na śmieci" nie oceniamy, bo to nie nasza rola. Na pewno odbiła się szerokim echem. Klub nie docenił, że poszliśmy na rękę Wracając do naszego przedświątecznego wywiadu, to zawsze jesteśmy wyrozumiali dla rzeczników i zawodników. Mamy świadomość, że każdy człowiek ma prawo do czasu wolnego i z publikacją czekamy dłużej niż 6 godzin. Spójrzmy na punkt czwarty artykułu 14a Prawa Prasowego. - Osoba udzielająca informacji dokonuje autoryzacji dosłownie cytowanej wypowiedzi niezwłocznie, nie później jednak niż w ciągu: 1) 6 godzin - w odniesieniu do dzienników, 2) 24 godzin - w odniesieniu do czasopism.W tym konkretnym przypadku zapytaliśmy zawodnika, czy chce zapoznać się z wypowiedziami przed publikacją. Podał nam swojego prywatnego e-maila, gdzie mieliśmy wysłać pytania. Wylatywał akurat na wakacje, więc zdawaliśmy sobie sprawę, że szybka autoryzacja może być niewykonalna. Nie doczekaliśmy się odpowiedzi. Mieliśmy na uwadze kilka mocniejszych zdań, dlatego w trosce o zawodnika po 49 godzinach wysłaliśmy jeszcze dodatkową wiadomość do rzecznika klubu, w którym startuje. Sezon życia 30-latka. Wciąż brakuje mu jednegoTutaj również dłużej wstrzymaliśmy się z publikacją. Zwrotną wiadomość otrzymaliśmy dopiero po ponad 23 godzinach. Najwidoczniej nie docenił naszych starań i niezaprzeczalnego faktu, że poszliśmy na rękę, głównie z troski o żużlowca. W e-mailu była prośba o zaniechanie publikacji, aby wywiad nie przysporzył zawodnikowi problemów (też tego nie chcieliśmy, więc czekaliśmy na autoryzację łącznie aż 72 godziny). Rzecznicy prasowi mają prawo do usuwania treści i zmieniania kontekstu wypowiedzi (na naszą prośbę o usunięcie fragmentu, który może mieć negatywny wydźwięk, już odpowiedzi się nie doczekaliśmy). W tej samej wiadomości pojawiła się propozycja, że po powrocie zawodnika z wakacji możemy zrobić wywiad. Po pierwsze: rozumiemy, że z tymi "wygodniejszymi" pytaniami? Jeśli tak, to na tym nie polega dziennikarstwo. Po drugie: już w internecie przeczytaliśmy inny wywiad z tym zawodnikiem. Cała Polska modliła się o jego zdrowie. "Przed nim długa droga"