- Dostałem pismo z klubu z informacją, że moja umowa zostaje rozwiązana. Przyniósł mi je do domu listonosz. Odbyło się to bez jakiejkolwiek rozmowy z kimś z klubu. Wypowiedzenie otrzymałem po sezonie 2016. Dla mnie to trochę głupia sytuacja. Pracowałem wiele lat dla tego klubu, a pożegnano się ze mną bez słowa wyjaśnienia. Rozumiem przecież, że władze Unii mogły mieć inne plany i nie chciano dalej ze mną pracować. Ale przecież wystarczyło odbyć męską rozmowę, poinformować mnie jak normalnego człowieka, a nie robić to w taki sposób - żalił się Tronina portalowi WP w lipcu 2019 roku. Sprawa najpewniej miała drugie dno, bo mechanik współpracował z Bartłomiejem Kowalskim, który to z kolei pochodzi ze szkółki Janusza Kołodzieja, będącego w tamtym czasie w Tarnowie kimś w rodzaju persona non grata. Pewnie sprawy zaczynają się układać, jeśli połączymy fakty. Niezależnie od wszystkiego jednak, Tronina w zasadzie z dnia na dzień został bez pracy i przez pewien czas nie było go w żużlu. Fach i umiejętności jednak ma, a to potrafił wykorzystać we współpracy z kolejnym zawodnikiem, tym razem dużo starszym niż Kowalski. Jeleniewski przy nim stał się innym żużlowcem Gdy w 2021 roku Abramczyk Polonia Bydgoszcz nieco ratunkowo kontraktowała Daniela Jeleniewskiego, to ten zawodnik raczej przewidywany był do roli kogoś z drugiej linii, kto przywiezie w meczu 6-8 punktów. W wielu spotkaniach tak właśnie było, poza tym trafiały się także wyniki bardzo kiepskie, a Jeleniewski był zastępowany. Po jakimś czasie i dłuższej współpracy z Troniną, doświadczony żużlowiec zaczął notować znacznie lepsze wyniki niż oczekiwano. Świetnie jechał w fazie play-off sezonu 2022, zwłaszcza u siebie. 13 punktów z Falubazem to wynik kapitalny. Problemem Jeleniewskiego są wyjazdy. Tam potrafi przywieźć zero, jest niestabilny i podczas meczów poza Bydgoszczą faktycznie stanowi drugą linię. Tor przy Sportowej opanował jednak bardzo dobrze, może nie do perfekcji, ale na tyle solidnie, że można w ciemno liczyć na jego minimum 8-10 punktów. Z ROW-em z pewnością zakręciłby się koło dwucyfrówki, ale nie był zdolny do jazdy po upadku spowodowanym przez Jana Kvecha. W Bydgoszczy o niego drżeli, ale wszystko skończyło się szczęśliwie. Już dziś pojedzie w eliminacjach IMP na domowym torze. Tronina talizmanem Jeleniewskiego Dodajmy, że współpraca obu panów miała miejsce już dawno temu, kiedy to Jeleniewski notował najlepszy czas w swojej karierze, będąc w zasadzie żużlowcem ekstraligowym. W 2007 roku otarł się o podium w IMP, ostatecznie kończąc na czwartym miejscu. Trzy biegi wygrał, raz dotknął taśmy i raz przywiózł zero. Jego medal wówczas byłby wielką sensacją. W ekstralidze łącznie spędził cztery sezony. Trzy we Wrocławiu i jeden w Grudziądzu. Najlepsza średnia, jaką osiągnął to 1,625. Było to w 2009 roku. Teraz przy Troninie, Jeleniewski znów robi coś ponad program. Trudno już w Bydgoszczy nazywać żużlowcem drugiej linii kogoś, kto w pierwszych dwóch meczach wygrał połowę swoich biegów. W zasadzie - co przed sezonem trudno było sobie wyobrazić - to bardziej Andreas Lyager kreuje się na drugą linię niż Jeleniewski. Duńczyk wygrał raptem dwa biegi. Robi dużo szumu, ale nic z tego nie wynika. Jeleniewski, w sposób typowy dla siebie, po prostu zdobywa punkty, w ciszy i spokoju. To fenomen jak na żużlowca. Jeleniewski jest wybitnie spokojnym człowiekiem. I w tym sezonie może dać Polonii jeszcze naprawdę sporo radości.