Janusz Ślączka z końcem października przestał pełnić funkcję trenera ZOOleszcz GKM-u Grudziądz, ale długo bez pracy nie pozostał. W ostatnich tygodniach rozmawiał nie tylko z działaczami z Częstochowy, ale także Rzeszowa. Ostatecznie wybór padł na Włókniarz, a ten ruch szkoleniowca śmiało można określić jako odważny. Tak kibice przywitali Ślączkę w klubie Drużyna Włókniarza musi zacząć punktować i jechać na miarę oczekiwań, bo inaczej szybko spotka ją fala krytyki. A ta najczęściej spada w pierwszej kolejności na trenera. W minionym sezonie winę za porażki brał na siebie Lech Kędziora. Niektórzy uważali jednak, że szkoleniowiec na wyrost ściągał na siebie odpowiedzialność, bo winnych gorszych wyników było znacznie więcej. Teraz to Janusz Ślączka będzie mierzył się z presją pracy we Włókniarzu. Już sam początek nie jest dla niego łatwy. Pod postem ogłaszającym go w roli trenera częstochowskiej drużyny oczywiście pojawiły się pozytywne komentarze, ale nie brakowało też słów krytyki i niezadowolenia. - Niestety, ale za wiele się nie zmieni. Chyba jeden z gorszych trenerów obecnie. Tylko współczuć Włókniarzowi - przytaczamy tylko kilka z tych krytycznych opinii. - Witamy za rok w 1. Lidze. Tutaj trenerem jest prezes - rzucił z kolei jeden z kibiców robiąc aluzję do prezesa Michała Świącika, który przy okazji meczów często pojawia się w parku maszyn. Trzykrotny mistrz podjął decyzję. Ci kibice ucierpią najbardziej Tak czy siak trener Ślączka zaufanie kibiców może zdobyć tylko dobrymi wynikami. Swoją drogą warto zauważyć, że dla niego samego praca w Częstochowie to coś na zasadzie awansu. Wcześniej jako trener GKM-u Grudziądz co roku walczył o utrzymanie. Teraz ma szanse powalczyć z zespołem o medal w PGE Ekstralidze. Chcą go pożegnać na PGE Narodowym. Zaskakująca odpowiedź gwiazdy