Prezes Stali Rzeszów narzekał ostatnio na frekwencję podczas domowych spotkań. Michał Drymajło mówił, że odbudowa żużla w mieście kosztuje dużo sił i pieniędzy, a kibice nie za bardzo chcą aktywnie w niej uczestniczyć. - Dla kogo to robić, skoro przychodzą dwa tysiące? - pytał. Dlaczego w Rzeszowie frekwencja jest taka kiepska. Powodem może być sezon urlopowy, ale także atmosfera w samym zespole. A raczej jeden, psujący ją człowiek. Nicki Pedersen od zawsze miał kłopoty z relacjami. Nie tylko na torze zresztą. Wiele razy zmieniał współpracowników, bo nie każdy toleruje szarpanie i okrzyki po nieudanych biegach. Burzliwe jest również jego życie prywatne, choć to akurat nie powinno być przedmiotem dyskusji. Zdecydowanie największy problem duński mistrz świata ma w swoich zespołach. W Stali nie jest inaczej. Na oczach kamer kłóci się z kolegami. Kibice to widzą i więcej oglądać nie chcą Sportowo Pedersen robi w Stali niezłe wyniki. Niezłe, bo zapewne nawet on sam liczył na coś więcej. Ale najgorsze jest to, że Nicki nie jest lubiany w drużynie i nikt nawet tego nie ukrywa. Spięcia z Marcinem Nowakiem czy Krystianem Pieszczkiem widziała cała żużlowa Polska. Oczywiście to Pedersen został za nie skrytykowany, bo w jego przypadku podobne zachowanie to już znana wszystkim recydywa. Najpewniej nigdy się to nie zmieni. - I wy się dziwicie, że ja nie idę na stadion? Nie mam ochoty oglądać kłótni między moimi zawodnikami. Nie wiem kto je zaczął, choć się domyślam. No nie przekonam się do Pedersena, choć mam szacunek do jego sukcesów - pisze pan Krzysztof. - Gdyby pan Nicki tak walczył z rywalami, jak walczy ze swoimi, to by było super. A tu liga mocno dała mu w kość - dodał pan Ireneusz. Ogólne nastawienie kibiców Stali do Pedersena jest już mocno negatywne. Powielają je zresztą ci z Grudziądza. - Pozbycie się Pedersena to była najlepsza decyzja w ostatnich latach - napisał jeden z fanów.