Przypomnijmy, że Polacy w sobotę w Vojens zaliczyli sromotną klęskę. Byli w zasadzie faworytem finału Speedway of Nations, a zajęli przedostatnie miejsce, wyprzedzając tylko Finów, którzy w dodatku jechali bez Timiego Salonena. Po zawodach na naszych żużlowców wylała się zasłużona fala krytyki. Wiele osób ze środowiska zwracało uwagę na to, że gdy tylko tor trudniejszy, Polacy sobie nie radzą. - Myślę, że na zawodach polskich lig żużlowych powinno być dwóch albo nawet trzech komisarzy. Jeden od toru, drugi od nawodnienia, a trzeci od ustawienia na właściwych kolorach - pisał w mediach społecznościowych Jacek Ziółkowski. Postanowiliśmy zapytać menedżera Motoru, o co dokładnie chodziło. Odpowiedź była bardzo prosta. - Oni chcą mieć zawsze tor idealny. I dotyczy to wszystkich, nie tylko Polaków. Za każdym razem słyszę zdanie "no water, no water!". Ile można tego słuchać? Lekko zmoczony tor i nie chcą jechać. Ja zdaję sobie sprawę, że czasami po opadach nawierzchnia bywa niebezpieczna i wówczas faktycznie trzeba odwołać. Ale jeśli się da, musimy jechać. Bo potem są takie właśnie sytuacje - tłumaczy nam Jacek Ziółkowski. Od czego jest sędzia? Menedżer Motoru zwraca uwagę na bardzo istotną i zauważalną w ostatnim czasie rzecz. Coraz częściej to zawodnicy mają kluczowy głos w kwestii tego, czy mecz się odbędzie. To pewien absurd, bo przecież na stadionie jest osoba, która ma 100% władzy. - Moje pytanie brzmi: od czego jest sędzia? To on decyduje. Pamiętam kiedyś sytuację ze słynnym sędzią Romanem Cheładze. Po deszczu poszedł porozmawiać z zawodnikami w parku maszyn. Też nie chcieli jechać. Wysłuchał ich i zakomunikował: włączam dwie minuty. Kto nie chce, niech nie jedzie. A w parku maszyn naprawdę gwiazdy żużla. Tak się to robi - tłumaczy. Jacek Ziółkowski dostrzega też, że zawodnicy niekwestionujący tego, czy nawierzchnia nadaje się do jazdy, zyskują sportowo. - Robert Lambert. Wszyscy widzimy, jak teraz jeździ. Kilka lat temu mieliśmy mecz ze Stalą Rzeszów. Po deszczu, tor bardzo trudny. Praktycznie nikt nie chciał jechać. A on stał i się śmiał. A na torze jeździł bajecznie. Nie miał najmniejszych problemów - kończy.