Grand Prix w Warszawie. Polacy chcieli odczarować Narodowy Wielkie nadzieje wiązaliśmy z sobotnim turniejem w Warszawie. Druga runda tegorocznego cyklu Grand Prix była swoistym świętem żużla w Polsce i na świecie. Apetyty były duże, bo Polacy z Bartoszem Zmarzlikiem i Maciejem Janowskim na czele znajdowali się w naprawdę dobrej formie. Nic dziwnego, że kibice liczyli na odczarowanie Narodowego i zwycięstwo reprezentanta naszego kraju. Wcześnie bowiem nigdy do tego nie doszło. Mały znak zapytania można było postawić przy torze, który układany był przez firmę zarządzaną przez Ole Olsena. Były trener reprezentacji Marek Cieślak mówił na naszych łamach, że test - mecz z udziałem juniorów zorganizowany w tygodniu wypadł średnio. Szkoleniowiec miał wątpliwości co do jakości nawierzchni i potencjalnego widowiska. Pierwsze wyścigi pokazały, że pola startowe i zmożona czujność zawodników na trasie miały wyjątkowe znaczenie. Duży handicap posiadali żużlowcy startujący z pola pierwszego. Nie była to jednak gwarancja sukcesu, bo jeden błąd na trasie sprawiał, że w stawce biegu dochodziło do dużych przetasowań. Klucz do sukcesu? Szybki start i pilnowanie krawężnika. Szarże po zewnętrznej najczęściej kończyły się niepowodzeniem. Tyle odnośnie toru, na którym świetnie radzili sobie Polacy. Ku uciesze kibiców od początku karty rozdawali Bartosz Zmarzlik i Maciej Janowski. Obaj świetnie weszli w zawody i po trzech seriach startów przewodzili stawce. Nieźle spisywał się też Paweł Przedpełski, a nieco gorzej wiodło się Maksymowi Drabikowi i Patrykowi Dudkowi. Z każdym kolejnym wyścigiem rosły jednak szanse Polaków na odczarowanie Warszawy i sukces naszego reprezentanta. Konkurencja stawiała mocne warunki, ale można było mieć nadzieje na końcowy sukces. Zgodnie z oczekiwaniami głównymi rywalami Polaków byli m.in. Mikkel Michelsen i Leon Madsen, a dość nieoczekiwanie istotną rolę w zawodach odegrał Max Fricke. Wszyscy prezentowali się świetnie, choć musimy podkreślić, że w sobotni wieczór na Stadionie Narodowym nie było bezbłędnego zawodnika. Najważniejsza informacja po rundzie zasadniczej była jednak taka, że w półfinale zameldowała się trójka Polaków. Na czele w klasyfikacji widniały nazwiska Zmarzlika i Janowskiego, a do półfinałów awansował też Paweł Przedpełski. Apetyty rosły. Niestety szybko zostały ostudzone. Klątwa Narodowego zadziałała w najgorszym tego słowa znaczeniu. Najpierw w półfinale przepadł Zmarzlik, który popełnił błąd, wyjechał na zewnętrzną i skończył na trzeciej pozycji. Czwarty był Przedpełski, który był tylko statystą. Chwilę później wcale lepiej nie było, bo Janowski skopiował błąd Zmarzlika, który szarżował zbyt daleko od krawężnika i również stracił szansę na awans do finału. Najważniejszy bieg zawodów odbył się więc bez udziału Polaków. Najpierw wykluczony został Mikkel Michelsen, gdy na prowadzeniu znajdował się Max Fricke. Powtórka biegu nie przeszkodziła rewelacji tego turnieju Maxowi Fricke w odniesieniu zwycięstwa. Australijczyk był tego wieczora rewelacyjny, a świetną formę udowodnił w finale zwyciężając Grand Prix Polski w Warszawie. Na pocieszenie dla polskich kibiców dodajmy, że liderem klasyfikacji przejściowej mistrzostw pozostał Bartosz Zmarzlik. Klasyfikacja końcowa 1. Max Fricke 16 (0,3,3,1,3,3)2. Leon Madsen 14 (3,3,0,3,1,2,2)3. Fredrik Lindgren 11 (2,0,3,3,u,2,1)4. Mikkel Michelsen 11 (3,2,1,2,0,3,w)-----5. Bartosz Zmarzlik 13 (3,2,2,3,2,1)6. Maciej Janowski 11 (3,3,1,0,3,1) 7. Tai Woffinden 9 (2,1,0,3,3,0) 8. Paweł Przedpełski 9 (2,1,3,1,2,0) ----- 9. Robert Lambert 8 (1,2,2,2,1)10. Jack Holder 7 (0,2,3,0,2)11. Jason Doyle 6 (2,3,0,1,w)12. Patryk Dudek 6 (1,w,1,1,3)13. Maksym Drabik 5 (0,1,2,2,0)14. Daniel Bewley 5 (1,1,2,0,1)15. Martin Vaculik 4 (0,0,0,2,2)16. Anders Thomsen 2 (t,0,1,0,1)17. Jakub Miśkowiak 1 (1)18. Witalij Łysak NS