Za nami półfinały Drużynowych Mistrzostw Polski Juniorów. 8 zespołów podzielono na 2 grupy, a w każdej z nich rywalizacja rozstrzygała się na dystansie czterech czwórmeczów. Do pierwszej z nich trafili młodzieżowcy: Włókniarza Częstochowa, Arged Malesy Ostrów Wielkopolski, Apatora Toruń oraz Falubazu Zielona Góra. To właśnie zawodnicy spod znaku Myszki Miki zajęli ostatnie miejsce. Niby nic specjalnie ciekawego. Żeby ktoś wygrał, ktoś inny musi przegrać, ale styl zaprezentowany przez zielonogórzan kibice czarnego sportu zapamiętają na długo. 7 razy mniej punktów od rywali! 4 czwórmecze na 4 torach, 80 wyścigów i zaledwie 19 punktów. Dla porównania Włókniarz zdobył ich 149, ostrowianie 147, a Apator 136. Powiedzieć o zielonogórzanach, że odstawali od swoich rywali, to jak nie powiedzieć nic. Na każdym możliwym torze byli deklasowani przez konkurencję, a ich tragiczna forma osiągnęła apogeum na toruńskiej Motoarenie, gdzie tylko Fabianowi Ragusowi udało się uciułać dwa oczka, oba na rywalach wykluczonych za upadki. Żaden z jego kolegów nie dołożył ani odrobiny do dorobku zespołu. Oczywiście, na taki obrót spraw może mieć wpływ sytuacja zdrowotna zawodników z Zielonej Góry. We wszystkich półfinałowych starciach Nille Tufft nie brał udziału ze względu na zwolnienie lekarskie, zaś ściągnięty przed sezonem z Unii Tarnów Dawid Rempała już w pierwszym turnieju upadł na tor próbując wyminąć leżącego na nim Denisa Zielińskiego i dokonał tego w na tyle niefortunny sposób, że sam upadł i po dziś dzień nie osiągnął jeszcze pełnej sprawności. Wypożyczony w celu łatania dziur Maksym Borowiak startuje co prawda w pierwszoligowych rozgrywkach, ale podczas turniejów młodzieżowych reprezentuje barwy swojej macierzystej Unii Leszno. Tak czy siak, tak słabe wyniki zielonogórskich juniorów są sporym utrapieniem dla kibiców Falubazu, którzy przez lata przywykli do naprawdę przyzwoitej szkółki żużlowej. Takie gwiazdy jak Piotr Protasiewicz czy Patryk Dudek trafiały im się co prawda od wielkiego groma, ale szkółka w Zielonej Górze zawsze prezentowała jeden z bardziej przyzwoitych poziomów w całej Polsce. Taka dyspozycja jej wychowanków jest dziś wisienką na torcie marazmu i kryzysu, w jakich pogrążony jest ostatnio Falubaz. Czytaj także:Komentator bawił się w adwokata, a zadziobał własne gniazdoKrólewski kontrakt dla króla. Całość płatna z góry!Nie gryzą się w język. Chcą sportowej rywalizacji