Jak się okazuje, najciekawsza historia naszego rozmówcy dotyczy jego kolegi z drużyny. - Pod koniec lat 80-tych mieliśmy takie testmecze z Daugavpils. Oni jeszcze wówczas nie jeździli w lidze. Organizowaliśmy sobie spotkania na zasadzie współpracy. Raz oni do nas, raz my do nich. Podczas jednego z takich meczów doszło do ciekawej sytuacji z Ryszardem Dołomisiewiczem. W jednym z biegów zrobił coś, za co go wykluczono, już dokładnie nawet nie pamiętam, co to było. On zaś po biegu zdjął kask, pobiegł na wieżyczkę i przekonał sędziego do zmiany decyzji. Tak podyskutował, że wykluczenia nie było. Dla mnie to był szok - opowiada Jacek Woźniak. - Pomyślałem, że w kolejnym biegu jak mi coś nie będzie pasowało, to też tak zrobię. Przyjadę drugi, to będę wnioskował o wykluczenie tego pierwszego. Byłem wtedy 19-letnim chłopakiem, więc pewne rzeczy wydawały mi się naturalne. Takie jak to, że sędzia podejmuje ostateczną decyzję. Jak widać, nie zawsze. Wszyscy byliśmy tym bardzo zaskoczeni - śmieje się. Jacek Woźniak i jazda bez bielizny Wielokrotnie z opowieści byłych żużlowców słyszymy, że na zawody wybrali się bez elementów wyposażenia czy ubioru. Jan Krzystyniak wspominał na przykład, że zdarzyło mu się przyjechać bez opon. Jacek Woźniak takiej akurat historii nie miał, co nie znaczy, że nie przytrafiło mu się coś podobnego. Pojawił się na stadionie bez... bielizny. Musiał wówczas założyć strój na nagie ciało, co z pewnością przyjemne nie było. - Bardzo często zdarzało się nie wziąć skarpet czy nawet bielizny osobistej. Gdzieś tam się tego nie wzięło z prania, albo ktoś komuś coś z torby w żartach wyjął. Czasem się chciało wyciągnąć kombinezon z torby, a w środku wał do motocykla. Gdy zapomniałem bielizny, to po prostu jeździłem bez niej. Kombinezon skórzany na gołe ciało i jazda - kończy trener Abramczyk Polonii Bydgoszcz.