Piotr Kaczorek, Interia: W 2019 roku jeździł pan regularnie w barwach GKM-u Grudziądz, w 2020 roku odjechał pan swój ostatni - i jedyny w tamtym sezonie - mecz w barwach Wilków Krosno. W tym sezonie nie podpisał pan żadnego kontraktu. Co u pana słychać? Czym się teraz pan zajmuje? Kamil Wieczorek, były zawodnik Cellfast Wilków Krosno: Tak, to prawda. Ostatni pełny sezon odjechałem dwa lata temu. W zeszłym sezonie pojechałem tylko w jednym spotkaniu. Aktualnie prowadzę dość normalne życie, na co dzień pracuję w rodzinnej firmie. W międzyczasie zmienił pan na chwilę dyscyplinę i zawalczył pan na gali MMA-VIP u Marcina Najmana. To był jednorazowy wyskok, czy zamierza się pan jeszcze pojawiać w klatce? Jednorazowy wyskok. Nie rozumiem dlaczego mówi się o tym, że miałbym zmienić dyscyplinę. Ostatnio widziałem jakiś artykuł na mój temat. Nikt się nawet nie odezwał, żeby zapytać jak jest tak naprawdę - stek bzdur i domysłów. Propozycja pojawiła się w lutym i wiedziałem, że to będzie fajne przeżycie, tym bardziej, że jestem fanem MMA. Postanowiłem zrobić przerwę od żużla i zacząć treningi do walki. Z jakim odbiorem tej przygody się spotkał się pan wśród osób ze środowiska? Bo, np. Marek Cieślak krytykował was i mówił, że jeśli pójdziecie się bić, to będziecie jak małpy w cyrku. Szczerze mówiąc nie spotkałem się z jakimś hejtem. Wiem, że wielu kolegów z toru z chęcią obejrzało moją walkę i mi kibicowało. Na pewno pojawiły się jakieś negatywne komentarze na różnych portalach, czy forach, ale nie czytałem tego. Co przeżyłem, to moje, a to była niezapomniana chwila, którą będę wspominał do końca życia. Mimo, że chętnie wziąłbym jeszcze udział w takim freak fightcie, to nie dam rady walczyć ze względu na kontuzję. A co do pana Marka Cieślaka, to przed walką nawet z nim rozmawiałem na ten temat i nie pojawiła się z jego strony żadna krytyka. W tym sezonie nie startował pan w lidze, nie miał pan nawet podpisanego kontraktu. To już koniec pańskiej kariery, czy planuje pan jeszcze powrót do regularnych startów? Trudno powiedzieć. Nie wiem, to ciężka decyzja, jeszcze się zastanawiam. Odebrał pan tej zimy jakieś telefony z propozycją startów w sezonie 2022? Co prawda rok nie startowałem, ale jeden klub chętnie widziałby mnie u siebie w szerokiej kadrze na rozgrywki Ekstraligi U24. Jednak, jak powiedziałem wcześniej, jeszcze nie wiem, czy wrócę. Z żużlem jest jak z jazdą na rowerze, tzn. tego się nie zapomina? Czy potrzebowałby pan trochę czasu, żeby sobie wszystko przypomnieć? Miałem tylko rok przerwy. Jakbym zaczął wiosną regularne treningi, to nie byłoby z niczym problemu. A jak się czuje zawodnik, za którego inny klub płaci 180 tysięcy złotych? Stare dzieje. Czułem wtedy ekscytację, poczułem się doceniony, ale pierwszy sezon w nowym klubie był chyba moim najgorszym w całej karierze. Patrząc wstecz z dzisiejszej perspektywy. Podjąłby pan takie same decyzje dotyczące kariery, czy, np. przed sezonem 2020 wybrałby pan inny klub niż Wilki Krosno? Teraz nie ma czego żałować. Podjąłem takie decyzje, a nie inne. Czasu nie cofnę, więc uważam, że nie ma co rozmyślać nad takimi sprawami. Rozmawiał Piotr Kaczorek