Sedgmen w 2016 roku trafił do Falubazu niejako awaryjnie. Nikt nie wiązał z nim zbyt dużych nadziei, ale on sam w rozmowie z klubowymi mediami zapowiadał, że marzył o kontrakcie w Zielonej Górze i na pewno odwdzięczy się punktami. Rzeczywistość dla ambitnego Australijczyka okazała się jednak brutalna. Jeździł tak słabo, że przegrywał z każdym. Dla kibiców stał się wręcz synonimem słabości. Justin miał dziwnie sztywną i spiętą sylwetkę na motocyklu, dorobił się pseudonimu "Segment". Oni już za kilka dni wyjadą na tor! Tego jeszcze nie graliPrzez wiele kolejnych lat na poważnie nie był w stanie zaatakować polskiej ligi, choć próbował. Miał kontrakty w Kolejarzu Opole, rok temu w Lokomotivie Daugavpils. Nikt jednak poważniejszej szansy mu nie dał i nie można się jakoś szczególnie temu dziwić. Tym większe zdziwienie wywołało to, co stało się w trakcie styczniowo-lutowych turniejów w Australii. Tam Sedgmen przeszedł samego siebie, pokonując wielkie gwiazdy tej dyscypliny. Dwóch mistrzów świata oglądało jego plecy. Takiego go nie znali W memoriale Roba Woffindena Sedgmen pokonał choćby Jaimona Lidseya (mistrza świata juniorów 2020) oraz Taia Woffinena (mistrza świata seniorów 2013, 2015 i 2018). Ktoś powie, że na pewno zwłaszcza ten drugi zawody w Australii traktuje jak zabawę. Nic bardziej mylnego. W zawodach poświęconych swojemu ojcu Woffinden miał potężną motywację do zwycięstwa, ale Sedgmen pokrzyżował mu plany. To naprawdę spora sensacja, bo o ile miejsce w czołówce byłoby niczym specjalnym, o tyle wygrana Justina to już szok.Trudno jednak oczekiwać, by te sukcesy zmieniły jakoś znacząco jego pozycję w polskiej lidze, gdzie jest zawodnikiem marginalnym nawet na najniższym poziomie. Fakty są niemniej takie, że jeździć potrafi i tego nikt nie może mu odmówić. Nieprzypadkowo pokonuje się takie nazwiska kilka razy w krótkim odstępie czasu. Trudno powiedzieć, skąd takie słabe wyniki Sedgmena w Polsce. Być może trochę antyreklamę zrobiły mu wspomniane występy w Falubazie, na które absolutnie nie był sportowo gotowy. Kibice nieźle się zdziwią. W latach 90-tych był postrachem