Jako nastolatek był bokserem i dżokejem. Prawdziwą jego pasją były jednak motocykle. W 1939 roku miał wystąpić w finale mistrzostw świata na Wembley. Wydarzenie zostało odwołane z powodu II wojny światowej i Ron Johnson stracił jedną w swojej karierze szansę na zdobycie medalu. Nie zmienia to faktu, że był wielką gwiazdą. Był niczym gwiazda Premier League Na stronie SpeedwayMuseumOnline możemy przeczytać, że Johnson był przed wojną odpowiednikiem dzisiejszego piłkarza angielskiej Premier League. To był prawdziwy idol. Gdzie się nie pojawił, tam wzbudzał zainteresowanie. Kibice za nim szaleli. A żużlowe stadiony były wtedy wypełnione po brzegi. Ruby, druga żona Rona, opowiadała, że nigdy nie pytała, ile mąż zarabia pieniędzy. Nie musiała. Żyli jak królowie. Mieszkali w Dorchester, wówczas numerem 1 wśród hoteli w Londynie. Ron ubierał się u topowych krawców, bywał w najlepszych restauracjach. Na zawody jeździł taksówką. Jego motocykle były pod specjalną opieką. Mógł sobie na te wszystkie luksusy pozwolić, bo kasował 300 funtów tygodniowo w czasach, gdy płaca robotnika wynosiła 2,5 funta. Tracił palce, doznał też kontuzji pęknięcia czaszki Urodził się 1907 roku w Duntocher w Szkocji. Sześć lat później przeprowadził się z rodziną do Australii. Wtedy jeszcze nazywał się Johnston. Gdy zaczął się ścigać na torze w Perth, o usunął literkę "T" ze swojego nazwiska. Prawdopodobnie po to, żeby ułatwić robotę spikerom. Nazwisko Johnson łatwiej było wymawiać. W 1928 roku wrócił na Wyspy i tam zaczęła się jego wielka kariera. Drogę do sławy okupił poważnymi kontuzjami. W 1929 roku na torze w Exeter uderzył w ogrodzenie i stracił mały palec w prawej stopie. Dwa lata później łańcuch motocykla obciął mu koniuszki dwóch palców w ręce. Najpoważniejszy wypadek miał w 1949, kiedy upadł, a jadący za nim zawodnik po prostu w niego uderzył. Doznał pęknięcia czaszki. Wyszedł z tego. Nawet stosunkowo szybko, bo choć lekarze mówili, że spędzi pół roku w szpitalu, to wypisał się po miesiącu. Po kraksie nie był już tym samym zawodnikiem Po powrocie dalej startował, ale już nie był tym samym zawodnikiem. Co rusz kończył i wznawiał karierę. Wyjechał do Australii, by znów wrócić do Anglii. Wtedy był spłukany, nie miał pieniędzy, a z opłatami za przejazd musieli mu pomóc koledzy. Na żużlu, z przerwami, jeździł do 56. roku życia. Zdobył wiele ważnych trofeów, wygrał wiele prestiżowych wyścigów, ale nigdy nie zdobył medalu mistrzostw świata. W 1937 zakwalifikował się do finału jako rezerwowy. Dwa lata później był już w stawce, która miała walczyć o tytuł, ale wybuchła wojna. O śmierci Johnsona krążą legendy Na temat ostatnich lat życia i śmierci Johnsona krążą legendy. Według jednego ze źródeł w 1968 roku miał wypadek drogowy i do końca poruszał się na wózku. Umrzeć miał w samotności. Nie żył już od pięciu dni, kiedy sąsiad znalazł go martwego w jego domu. Został pochowany w nieoznaczonym grobie. Dopiero zbiórka funduszu londyńczyka Boba Buckinghama sprawiła, że w 1992 roku, a więc 9 lat po śmierci, postawiono mu nagrobek. Są jednak i tacy, którzy twierdzą, że to nieprawda. Według nich Johnson miał wyzdrowieć i żyć skromnie na farmie w Thornlie w Australii, gdzie miała go odwiedzać wnuczka, która podzielała jego pasję do motocykli. Johnsonów było dwóch. Kiedyś ich pomylono Z Ronem Johnsonem związana jest pewna tajemnicza historia. Otóż żył drugi człowiek o tym samym nazwisku, który zmarł 15 stycznia 2006 roku w Walii. Kiedy to się stało, pojawił się nekrolog, gdzie żegnano Rona Johnsona, pioniera brytyjskiego żużla i gwiazdy New Cross. Ktoś ewidentnie, co wykazało potem śledztwo, pomylił tego Johnsona ze sławnym żużlowcem. Pomyłka wzięła się najpewniej ze zbieżności nazwisk, ale i też faktu, że obaj panowie mieli żonę o imieniu Ruby. Ten drugi Johnson też miał jeździć na żużlu, choć ludzie, którzy go znali nie widzieli w jego domu żadnych pamiątek. Promotor Mike Russell znał i rozmawiał z Johnsonem, którego omyłkowo wzięto za starą gwiazdę. Usłyszał od niego, że faktycznie był żużlowcem, ale i też kaskaderem. Opowiadał, że był dublerem Dirka Bogarde’a w filmie "Once a Jolly Swagman". Zobacz również: Był ich gwiazdą i królem. Ostatnie dni spędził w domu opieki