Debatę przed piątkowym spotkaniem Arged Malesy Ostrów Wielkopolski z Moje Bermudy Stalą Gorzów niemal zupełnie zdominował temat aresztowania prezesa tych drugich. Prokuratura postawiła działaczowi zarzuty związane z przekrętami VAT-owskimi i praniem brudnych pieniędzy. Prezes za kratami? Ostrów z pierwszym zwycięstwem? - Oni oczywiście tego nie powiedzą, ale kiedy twojego szefa aresztują, a w tle są sprawy finansowe, no to siłą rzeczy na pewno zastanawiasz się nad tym czy wypłaty będą na czas, czy to wszystko będzie grało. Znając prezesów PGE Ekstraligi i wiedząc jak wąski jest to rynek, to najlepsi gorzowscy żużlowcy wkrótce będą odbierali poważne telefony, a prezesi innych klubów będą nakręcać niepewność w związku z wydarzeniami w Stali. Takie myśli raczej nie pomagają w budowaniu spokoju psychicznego - mówi nam Michał Korościel, który skomentuje ten mecz na antenie Eleven Sports. - Z drugiej strony mowa przecież o profesjonalnych żużlowcach. Nie sądzę, żeby nagle zaczęli robić po 3-4 punkty. Na pewno nie jest to jednak dla nich sytuacja komfortowa - dodaje. Ostrowscy kibice w zamieszaniu wokół swego rywala dopatrują się szans na pierwsze od kilkudziesięciu lat zwycięstwo w najwyższej klasie rozgrywkowej. - Jeśli zwycięstwo nie przyjdzie teraz, to nie zobaczymy go już nigdy - piszą w Internecie sympatycy gospodarzy. - Tak daleko bym nie szedł - uspokaja komentator. Mają przecież jeszcze mecze u siebie z Betard Spartą Wrocław czy z Fogo Unią Leszno, także coś tam jeszcze mogą wygrać, ale nie zdziwiłbym się też, gdyby przegrali wszystkie mecze do końca. Wiadomo jakie są problemy w Ostrowie. Skład zbudowany nie do końca miarę PGE Ekstraligi, kontuzja Grzegorza Walaska, statusy meczów zagrożonych, cały czas kłody pod nogi - tłumaczy. Oskar Paluch? Oby się nie załamał - Największą kłodą w rywalizacji z Gorzowem jest pewnie debiut Oskara Palucha, bo to podobno wybitny talent. Widziałem go raz i rzeczywiście wyglądał dobrze. Nie bez powodu czekają tam na niego od pierwszej kolejki. Martwię się tylko, żeby on nie załamał się, jeśli wyjedzie w tym Ostrowie i zdobędzie trzy razy zero. Nie mam pojęcia jak przygotowują go od strony mentalnej, bo akurat o kwestie sportowe i sprzętowe nie ma co się bać. Mam jednak nadzieję, że Piotr Paluch wie co robi - mówi Korościel. W środowiskowych dysputach dużo więcej wagi przykłada się do drugiego z piątkowych spotkań, w którym rozeźlony stratą Nickiego Pedersena ZOOLeszcz GKM Grudziądz uda się do Leszna - Zastanawiam się czy ta "sportowa złość" to nie jest zwykły wymysł dziennikarzy, o którym po prostu ładnie się mówi i jeszcze ładniej pisze. Oczywiście, nikt tam nie cieszy się z kontuzji Nickiego, ale teraz jego koledzy dostaną dodatkowy start, zarobią więcej pieniędzy. Żużel to jest sport i indywidualny, i drużynowy. Te dwa spektra cały czas się ze sobą gryzą - kontempluje komentator. Pedersen jest nie do zastąpienia Niepodważalnym faktem jest jednak wynik pierwszego spotkania obu drużyn, w którym mimo braku Pedersena Gołębie zdołały odnieść przekonujące zwycięstwo. Pozwala im ono jechać do Wielkopolski z wysoko uniesionymi podbródkami. - Na pewno GKM traci na braku Nickiego więcej niż Unia na kontuzji Pawlickiego. Wiadomo, mogą stosować zastępstwo zawodnika, ale jakkolwiek dobrze by ta zz-ka nie pojechała, to nie wyobrażam sobie, by godnie zastąpiła Pedersena. Grudziądzanie będą mieli bardzo pod górę, choć jestem w stanie wyobrazić sobie, że zdobędą 41 punktów i wywalczą bonus. Myślę, że to dla nich swoisty plan minimum, który pozwoli im jeszcze utrzymać się w grze o play-offy - uważa Korościel Żużel to sport niezwykle specyficzny, nie tylko ze względu na dziwaczną technikę jazdy polegającą na skręcaniu w prawo w celu jechania w lewo. Jedną z jego cech rozpoznawczych jest tendencja do rozmyślań nad transferami jeszcze przed półmetkiem sezonu. Kilka tygodni temu wszystkim wydawało się, że po zakończeniu rozgrywek GKM pożegna się z Pawlickim i Kasprzakiem. W pierwszym meczu z Unią obaj spisali się jednak bardzo dobrze, a teraz udają się na swój macierzysty tor. W piątek mogą mocno podbudować swoją pozycję negocjacyjną. - Za nami 7 kolejek. Tym jednym meczem może nie jadą o swój kontrakt, ale co? Gdyby teraz Krzychu Kasprzak i Przemek Pawlicki zdobywali w każdym spotkaniu dwucyfrowe wyniki, to GKM i tak podziękuje im po sezonie? No nie sądzę - wyrokuje dziennikarz.