Nie bez przyczyny nie słyszymy o incydentach z udziałem kibiców Orła Łódź, agresywnym zachowaniu sympatyków Wybrzeża Gdańsk, PSŻ-u Poznań, Sparty Wrocław czy Wandy Kraków. Przypadek Leszna można by uznać za podręcznikowy. Niewielkie, 65-tysięczne miasteczko pomiędzy Wrocławiem a Poznaniem. W okolicy brakuje piłkarskich "potęg", miejscowa Polonia awansowała ostatnio z okręgówki na piąty poziom rozgrywkowy. Lokalni, żądni wrażeń chuligani szukając kibolskiego życia musieliby udawać się w podróże na stadiony Śląska albo Lecha. Po co jednak udawać się w długie trasy, skoro na miejscu prężnie działa klub żużlowy? Czarny sport różni się od futbolu praktycznie wszystkim. Wszystkim, co dzieje się na płycie stadionu. Trybuny wyglądają już bliźniaczo. Sektory dzielące się na "piknikowe", rodzinne i te dla "najbardziej zagorzałych", płoty umożliwiające wieszanie flag, często nawet specjalne gniazda do prowadzenia zorganizowanego dopingu. Jeśli ktoś przychodzi na mecz niezainteresowany zupełnie jego sportowym wymiarem, to nie zauważy nawet różnicy. Ot, co jakiś czas śpiew kibiców zostanie zagłuszony przez warkot motocykli. Falubaz negatywnym wzorem Z tego właśnie powodu na sektorach dopingujących wielu stadionów żużlowych krajobraz mocno przypomina ten, z którym jednoznacznie negatywnie kojarzy się polska piłka. Przez lata pod tym kątem szczególnie odznaczała się Zielona Góra, gdzie wokół Falubazu wytworzyło się naprawdę rozległe środowisko. Ich grupa kibicowska była na tyle silna, że z powodzeniem "konkurowała" z piłkarskimi rywalami. Niestety, nie wpływało to korzystnie na komfort oglądania zawodów przy Wrocławskiej 69. Wulgarne przyśpiewki i okrzyki zdołały nieco spowszednieć, jednak często stanowiły one zaledwie wierzchołek góry lodowej. Tamtejsi pseudokibice potrafili na przykład wbiec na tor podczas wyścigu i przebiec przed oczami ścigających się zawodników tylko po to, żeby przedostać się pod sektor gości i ukraść wiszącą flagę. Prowadzący tamten bieg Darcy Ward nieomal ich przejechał. Wspomniany Australijczyk najlepiej mógłby zresztą potwierdzić negatywne plotki o zielonogórzanach. Kiedy 6 lat temu leżał na tamtejszym torze po upadku w piętnastym wyścigu, osławiona trybuna K dodawała mu otuchy takimi przyśpiewkami, jak choćby "Koniec kariery! Hej k...o koniec kariery!". Żużel zasługuje na więcej To najbardziej znane, medialne przypadki kibolstwa na żużlowych stadionach. Kto pojawia się na nich dość regularnie, ten wie, że niestety wiele spraw wciąż jeszcze jest zamiatanych pod dywan. Dantejskie sceny pomiędzy kibicami działy się podczas domowych meczów Abramczyk Polonii Bydgoszcz ze Startem Gniezno i wspomnianym Falubazem. Nawet w miniony weekend, dzień przed burdami w Ostrowie, gorąco było w Rawiczu. Kibice miejscowego Kolejarza obrzucili opolan nie tylko wulgaryzmami i gwizdami, ale nawet świecami dymnymi! Żużel przez lata kojarzył się jednoznacznie jako sport rodzinny, często stawiany był piłce nożnej jako przykład. Nie niszczmy sobie tej pięknej reklamy. W interesie samych działaczy powinna leżeć spokojna atmosfera na spotkaniach ich drużyn. Awantura w Ostrowie Wielkopolskim została mocno nagłośniona, część kiboli ukarano, zaś ich koledzy widząc wysokość wyroków mocno zastanowią się przed kolejną rozróbą. To jedyna możliwa ścieżka. Zamiatanie pod dywan niczego nam nie da.