Przemysław Pawlicki to syn Piotra seniora i starszy brat Piotra juniora, legendarnych zawodników Unii Leszno. On sam rodzinne miasto opuścił stosunkowo szybko - plastron z Bykiem na piersi po raz ostatni założył w 2015 roku. Na dwa sezony przeniósł się do Stali Gorzów (w której krótki krótki epizod zaliczył już jako junior), a w 2018 roku przeniósł się już do Grudziądza. Stanął przed niesamowicie trudnym zadaniem - miał wskoczyć w buty lidera krajowej formacji, które przed nim nosił sam Tomasz Gollob. Pawlicki przychodził z wielkimi nadziejami Przemysław Pawlicki zawsze uznawany był za zawodnika utalentowanego mniej od swojego brata, ale mimo to całkiem solidnego. Trzykrotnie sięgał po Złoty Kask, dwukrotnie stawał na podium Indywidualnych Mistrzostw Polski, z Unią Leszno i Stalą Gorzów zwyciężał rozgrywki PGE Ekstraligi, a w 2015 roku współtworzył reprezentację Polski, kiedy ta sięgała bo brązowy medal Drużynowego Pucharu Świata. Do GKM-u dołączał zresztą jako stały uczestnik cyklu Grand Prix, do którego awansował wygrywając turniej challenge’owy w Rybniku. Powszechnie mówiono o nim, że gdyby nie liczne kontuzje na wczesnym etapie, to stać byłoby go na jeszcze więcej. Pierwsze dwa sezony na Hallera 4 wyszły mu zresztą całkiem nieźle. Pierwsze zawirowania pojawiły się w pandemicznym sezonie 2020, kiedy spadł na 53. miejsce w klasyfikacji najskuteczniejszych ekstraligowców. Mimo to, grudziądzcy działacze postanowili zaufać mu w kolejnej kampanii. W tę również wszedł ze sporymi turbulencjami, ale pod koniec rozgrywek złapał wreszcie optymalną formę - miał spory udział w sensacyjnym utrzymaniu GM-u w PGE Ekstralidze, a chwilę później zdobył wraz z Krzysztofem Kasprzakiem złoto Mistrzostw Polski Par Klubowych. GKM nie nabierze się kolejny raz W Grudziądzu kolejny raz przedłużono z nim umowę. Po części z uwagi na dobrą formę w ostatnich tygodniach, ale w dużej mierze również dlatego, że na rynku trudno było znaleźć pewniejszego polskiego seniora. Początkowo decyzja nawet się broniła, Pawlicki nieźle pojechał w Ostrowie Wielkopolskim i przeciwko Betard Sparcie Wrocław, ale później popadł w zupełny kryzys. Nic mu nie wychodzi. Całe szczęście, że Kacper Pludra, Norbert Krakowiak, Frederik Jakobsen, a nawet krytykowany jeszcze niedawno Krzysztof Kasprzak odnaleźli dobrą prędkość, bo z tak jeżdżącym Pawlickim i kontuzjowanym Nickim Pedersenem GKM nie tylko nie marzyłby teraz o fazie play-off, ale zapewne poważnie obawiałby się o swoje utrzymanie. W środowisku coraz głośniej spekuluje się, że tym razem działacze z Grudziądza nie udzielą już Pawliickiemu kredytu zaufania. Wola postawić nawet na zawodnika z niższej klasy rozgrywkowej, jak choćby Oskara Fajfera czy Tobiasza Musielaka. Co gorsza, trudno znaleźć w PGE Ekstralidze klub, który mógłby skusić się na wychowanka Unii. Czy 32-latek będzie musiał zejść o poziom niżej? Kibice Gołębi swoją opinię na ten temat wyrazili po jednym z biegów ostatniego meczu. - Wyp...laj! - skandowali wulgarnie do swojego kapitana zjeżdżającego do parku maszyn po kolejnej porażce. Ich niekulturalne zachowanie wyłapały mikrofony transmitującej spotkanie stacji Eleven Sports.