Do niedawna kibic zrobiłby wszystko, by znaleźć się na stadionie. Atmosfera, koledzy, zapach, walka, emocje. Tego nie da się odczuć przed telewizorem. Ale czy na pewno? Konieczność przestawienia się na taką formę kibicowania spowodowała diametralną zmianę nastawienia. Nie trzeba siedzieć na stadionie, nie zawsze w sprzyjającej pogodzie, wydawać pieniędzy na bilet czy stać w kolejce do wejścia. Można zaprosić kolegów, wypić piwo, zjeść chipsy i obejrzeć kilka meczów z rzędu za darmo. Korzystając z powtórek dokładnie przeanalizować sytuację, a nie domyślać się, czy wykluczenie było słuszne, a może sędzia się pomylił. Kibice zaczynają dostrzegać plusy takiej sytuacji, choć jeszcze do niedawna nie wyobrażali sobie oglądania meczów w domu. - Tak szczerze, to mi się już trochę nie chce chodzić na stadion. Wiem, że to dziwne. Fani powinni wręcz rzucić się na te karnety, ale ja jakoś nie odczuwam potrzeby - mówi nam pan Paweł, kibic z Torunia z ponad 20-letnim stażem. - Nie wiem, czego to kwestia. Pandemia dała mi po kieszeni, ale na karnet to bym jeszcze uzbierał. Mam wrażenie, że oglądając żużel w telewizji, widzę więcej. Nie czuję co prawda charakterystycznego zapachu, ale mi osobiście się on niespecjalnie podoba - dodaje. Ważnym czynnikiem dla części kibiców przy zakupie karnetu jest jego cena. Te w Toruniu nie są akurat drogie, ale, tak czy inaczej, nie wzbudzają w kibicach dużego zainteresowania. W innych miastach też nie ma jakiegoś wielkiego szału, mimo że liczba miejsc na trybunach jest bardzo ograniczona. - U mnie sprawa jest trochę inna. Od lat chodzimy na żużel całą rodziną. Przez ostatni rok praktycznie nie miałem dochodów, nadal zresztą się z tym borykam. Mam inne priorytety niż pójście na żużel, tym bardziej jak mogę zobaczyć mecz w telewizji. Poza tym nie wierzę, że nas wpuszczą w tym roku. Coś się mówi o procentach, ale najpierw chcę to zobaczyć - uważa z kolei pan Grzegorz z Rzeszowa. Inni kibice są jeszcze bardziej pesymistycznie nastawieni. Nie wierzą, że wejdą na stadion choćby raz w tym roku. - Po co ja mam kupować karnet? Żeby później się okazało, że mogę sobie go schować w szafie na pamiątkę? A następnie jeszcze czekać na zwrot pieniędzy albo w zamian za karnet dostać kubek z żużlowcem. Odpuszczę sobie ten sezon, bo nie sądzę, by to pojechało z kibicami. Niedobrze mi już jak pomyślę o tych wszystkich obostrzeniach, ale co można zrobić? - pyta retorycznie pan Karol z Gniezna. Kibice często narzekają także na nie do końca uczciwie zniżki dla zaszczepionych, jakie mają obowiązywać przy sprzedaży karnetów. Sam pomysł to godna pochwalenia metoda walki z pandemią, ale pamiętajmy, że na chwilę obecną bardzo niewielka grupa ludzi ma możliwość zaszczepienia się. Jakby nie patrzeć, jest to więc podział na równych i równiejszych. Przed gniewem kibiców ostrzegał jakiś czas temu Witold Skrzydlewski, który sytuację określił nawet mianem dyskryminacji. Nie da się ukryć, że sport bez kibiców jest po prostu smutny. Gdyby ktoś rok temu o tej porze powiedział, że przyzwyczaimy się do pustych stadionów, zostałby wyśmiany. Obecnie traktujemy to jako coś normalnego i wiele wskazuje na to, że pełne stadiony i kibice stłoczeni w tzw. młynie prowadzącym doping, mogą długo nie wrócić. Niektórzy specjaliści twierdzą nawet, że imprezy masowe, jakie znamy, już w ogóle nie wrócą. To chyba jednak przesada i należy mieć nadzieję, że będzie to drugi i ostatni rok życia w tak niekomfortowych dla wszystkich warunkach. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź