Stelmet Falubaz Zielona Góra pokonał w rewanżu Cellfast Wilki Krosno 49:41, ale to okazało się zbyt mało, aby odrobić straty z pierwszego meczu i wywalczyć awans do PGE Ekstraligi. O wszystkim decydował ostatni wyścig. W Zielonej Górze olbrzymi zawodów, a wściekłość kibiców jest podwójna, bo jak się okazuje doszło do olbrzymiego zamieszania przed wejściem na trybunę K. Kibice wściekli. Piszą o wielkich kolejkach i chaosie Otrzymaliśmy informację od sfrustrowanych kibiców, że przed wejściem na stadion w Zielonej Górze doszło do dezorganizacji. - Chciałem tylko napisać o tym co się działo dziś przed wejściem na trybunę K. Masakrycznie kolejki, były tylko cztery bramki otwarte. Nikt z klubu nie poinformował że będą wpuszczać dziesięć razy wolniej, że tylko cztery bramki otwarte. Był taki ścisk, ludzie z małymi dziećmi. Potem policja użyła gazu pieprzowego. Mam nagrania, zdjęcia. To jest kur.... skandal. Ktoś powinien za to odpowiedzieć - napisał jeden z fanów. - Totalny brak organizacji, byłem pod bramkami o 14:20, wszedłem o 15:40. Ludzie ściśnięci jak sardynki, zero kontroli nad tym, nie widziałem nigdzie wcześniej info, że radzą przyjść trzy godziny przed meczem, bo proces wejścia będzie 100 razy dłuższy niż zazwyczaj. - Ale to jeszcze nic. Nie wiem, może komuś z przodu puściły nerwy, nie widziałem dokładnie, ale nagle puszczono gaz pieprzowy. W swoich kibiców czekających na wejście na mecz! W tym kobiety z dziećmi, które zresztą potem długo płakały ze strachu. Nie muszę mówić, co się mogło stać, kiedy ściśnięty tłum obrywa gazem. To cud, że nie doszło do żadnej tragedii, gdy ludzie w popłochu uciekali jak najdalej od źródła gazu, a nie było za bardzo gdzie - opisywał całą sytuację inny z fanów. Zielonogórski klub odpiera zarzuty Dotarliśmy również do prywatnego filmu, który nagrał jeden z kibiców. Na obrazkach faktycznie widać potężny tłok i chaos. Kibicom również udzielały się nerwy, bo w tle leciała cała masa przeróżnych epitetów. Inni zasłaniali twarz i mocno kaszleli. Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z klubem, który przedstawił nam swoją wersję wydarzeń. - Otworzyliśmy bramy stadionu na 1,5 godziny przed meczem. Przepustowość bramek jest ograniczona, a z racji tego, że wielu kibiców próbowało wejść na stadion tuż przed rozpoczęciem spotkania, to doszło do zatoru. O gazie pieprzowym - przynajmniej ja osobiście - nic nie słyszałem. Być może taka informacja dotarła do prezesa lub kogoś innego z klubu, ale do mnie nie. Poza wszystkim mówimy o meczu podwyższonego ryzyka, a co się z tym wiąże - ochrona legitymowała kibiców. To też wydłużyło wejście na stadion. Oczywiście za wszelkie niedogodności przepraszamy i postaramy się w przyszłości poprawić. Już pewne rzeczy zostały wdrożone i przez zimę ilość wejść na trybunę K będzie większa - wyjaśnił nam przedstawiciel klubu, Michał Kociński. Czytaj także: Król ściany wschodniej. To on dał Zmarzlikowi kontrakt życia