Do otwarcia sezonu żużlowego pozostał już mniej niż miesiąc. Wszelkie informacje ze świata sportu są dziś jednak odsuwane w dzień. Uwaga całej ludzkości przenosi się na Ukrainę, gdzie trwa inwazja rosyjskich wojsk. Wiele kobiet i dzieci ucieka z ogarniętego wojną kraju na zachód, przede wszystkim do Polski. "Brakuje wszystkiego" - Od czwartku zhańbiło się wielu polityków i działaczy. Część opamiętała się w porę. My róbmy to co możemy. Będziemy mogli powiedzieć kiedyś dzieciom ze w chwili próby zachowaliśmy się przyzwoicie - apeluje na Twitterze Paweł Słupski. - Zapraszamy do pomocy w Lublinie. Organizujemy noclegownie. Brakuje wszystkiego - pisze. Wielu kibiców błyskawicznie odpowiedziało na apel arbitra. - Panie Pawle, jak można pomóc? - pytał sędziego w sobotę pan Mateusz. - Dziś już mamy wszystko ogarnięte. Goście przyjadą w nocy. Dam znać rano czego będą potrzebować poszczególne osoby. Ale Polecam śledzenie lokalnych grup na FB. Lubelszczyzna pomaga na masowa skale i potrzebujących jest wiele - radzi Słupski. Udało się uzbierać pieniądze na najdroższy lek świata Paweł Słupski wie, że zwracając się do kibiców czarnego sportu może liczyć na spory odzew. Sam przekonał się o tym jak dobroduszne i pomocne jest to środowisko, gdy w potrzebie znalazła się jego rodzina. Jego dwuletnia siostrzenica Nina cierpi na rdzeniowy zanik mięśni (SMA). Leczenie tej choroby kosztuje aż siedem milionów złotych! Świat żużla bardzo aktywnie włączył się w pomoc dziewczynce. Trwał istny wyścig z czasem, ponieważ "najdroższy lek świata" trzeba podać dziecku zanim osiągnie ono 13,5 kilograma. Organizowano licytacje, zbiórki pieniędzy do puszek na trybunach, apelowano o pomoc również podczas telewizyjnych relacji z zawodów. Z części swoich gaży zrzekali się nawet żużlowcy. Tragiczna Jeszcze przed zakończeniem minionego sezonu Nina mogła rozpocząć terapię. 17 września lekarze ze Szpitala Dziecięcego w Lublinie podali jej drogocenny lek. Dziś stan dziewczynki jest już o wiele lepszy, a jej życiu nic nie zagraża.