Już podczas sobotniego turnieju rywalizacja przypominała bardziej corridę niż żużel. Najlepsi na świecie zawodnicy walczyli bardziej o utrzymanie na motocyklu niż o punkty. Doszło do kilku niebezpiecznych sytuacji. Do przewidzenia było to, że w niedzielę podczas zawodów juniorskich będzie tak samo, albo i jeszcze gorzej. Tak też się stało. Kontuzji doznał Francis Gusts. Łotyszowi przydarzyło się to jeszcze przed zawodami. Fani, którzy wybrali się do Cardiff, są w większości wściekli. Nie mogą zrozumieć, jak to możliwe że zawody tej rangi kolejny raz odbyły się na tak fatalnej nawierzchni. - Tego nie dało się oglądać. Przecież to była walka o pozostanie na motocyklu. Jeśli mamy przyjść za rok, to wytłumaczcie się z tego - pisał pan Ashley z Wielkiej Brytanii. - Byłem już w Teterow i teraz w Cardiff było to samo. Skakanie po muldach. Tak wygląda nowe GP? To ja podziękuję - wtórował mu pan Jakub z Czech. Takich komentarzy jest mnóstwo. Nowy promotor sobie grabi Tak na dobrą sprawę odbył się w tym roku jeden turniej GP, w którym nie było zastrzeżeń odnośnie do toru. Było to w Gorican, na samym początku. Rywalizacja w Chorwacji pozytywnie zaskoczyła wiele osób, zwłaszcza że wcześniej zbyt dużo walki i emocji tam nie było. Tegoroczne zawody wzbudziły sporo nadziei na ciekawy sezon. Ale już w Warszawie było gorzej. Jeszcze gorzej zaś w Pradze. Teterow było walką z dziurami, na których problemy miał nawet Bartosz Zmarzlik. W Gorzowie tuż przed zawodami spadł deszcz, ale turniej rozpoczęto zgodnie z planem. Były pewne problemy, ale ostatecznie odjechano go bez przeszkód. Po zawodach żużlowcy otwarcie krytykowali jednak tę decyzję. Cardiff przelało u niektórych czarę goryczy. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że np. w Vojens i Malilli na trybunach będą pustki. Po drodze jest jeszcze Wrocław, ale tam problemy z torem raczej nam nie grożą. Cały cykl zakończy się w Toruniu, gdzie najpewniej Zmarzlik pojedzie już jako nowy mistrz świata. Nie wróży to niczego dobrego, jeśli chodzi o frekwencję. Czytaj też:Nie będą po nim płakali. Mają dość ojca