Tydzień temu opinia publiczna krzyczała, że mecz w Lesznie trwał za długo. Sędzia nie przerwał ostatniego biegu po upadku Szymona Woźniaka. Pozwolił dokończyć wyścig i zaliczył kolejność zgodnie z tym, jak zawodnicy przejeżdżali linię mety (4:2 dla Stali i 45:45 w meczu), choć zgodnie z regulaminem powinien zaliczyć kolejność w chwili upadku (3:3 i 46:44 dla Unii. Teraz jest płacz i lament, że mecz w Ostrowie trwał za krótko. Arged Malesa Ostrów poczuła krew Decyzja sędziego Piotra Lisa będzie wałkowana długo, bo przegrywająca 24:30 Arged Malesa złapała wiatr w żagle i zaczęło jej się wydawać, że może odrobić straty i pokonać zielona-energia Włókniarza Częstochowa. Arged Malesa wierzyła, choć dwa ostatnie biegi zakończyły się remisami, więc można by raczej stwierdzić, że Włókniarz miał kontrolę. Tym się jednak nikt nie zajmuje, a Ostrów poczuł się skrzywdzony. - Kibice wyczuli, że można było z Włókniarzem powalczyć - tłumaczył uczucia gospodarzy na antenie Canal+ Sport komentator Maciej Noskowicz. Walasek i Smektała byli zgodni Eksperci goszczący w Magazynie PGE Ekstraligi też byli zdania, że zawody w Ostrowie nie musiały się skończyć na 9. biegu. - Walasek i Smektała, a więc zawodnicy przeciwnych drużyn mówili: mogliśmy jechać - podkreślał Krzysztof Cegielski. - Warunki nie były wymarzone, ale ten tor nie był jakoś szczególnie niebezpieczny. Jeszcze kilka biegów dalibyśmy radę odjechać - przekonywał Grzegorz Walasek z Arged Malesy, a wtórował mu były trener kadry Marek Cieślak. - Jak już się rozpoczęło i jechało w tych warunkach, to można było jechać dalej. Szkoda, bo widzieliśmy, że po zmianie warunków gospodarze zaczęli gonić wynik. Ja bym jechał dalej - podkreślał Cieślak. Sędzia Demski stawia ważne pytanie Leszek Demski, szef sędziów, przeciął jednak wszystkie spekulacje jednym stwierdzeniem. - Podstawowa sprawa, to bezpieczeństwo. Jeżeli coś by się wydarzyło, to odpowiedzialność nie byłaby po stronie Cieślaka tylko sędziego. Ja nie mówię, że trzeba było przerwać, bo w telewizji tor nie wyglądał tragicznie. Nie było nas jednak na miejscu. Z drugiej strony, czy trzeba było czekać na karambol, żeby przerwać - pytał Demski. Pewnie sprawa meczu Arged Malesy jeszcze wróci po analizie protokołu meczowego. Zobaczymy, czy klub z Ostrowa wpisał jakieś uwagi. Pewnie dowiemy się też, czy sędzia ostrzegał gospodarzy, że w razie pogarszających się warunków przerwie spotkanie po 9. biegu. Dlaczego Vaculik nie został wykluczony? Działo się w Ostrowie, ale w Gorzowie też nie zabrakło kontrowersji. I to całkiem sporej. Tam po 9. biegu było 29:25 dla For Nature Solutions Apatora Toruń. W 10. wyścigu starli się Martin Vaculik z Jackiem Holderem. Ten drugi upadł, ale sędzia nie wykluczył nikogo. Demski bronił decyzji arbitra, choć przyznał, że jakby szukać winnego, to byłby nim Vaculik. Mirosław Jabłoński, ekspert Canal+ nie miał natomiast wątpliwości, że Vaculik zrobił ruch, że powinien zostać wykluczony. Gdyby tak się stało, to Stal nie wygrałaby 4:2 w powtórce i nie zmniejszyłaby strat do dwóch punktów (29:31). Powtórka bez Vaculika mogła się zakończyć biegową wygraną Apatora 4:2 i zwiększeniem przez gości przewagi do 6 punktów. Stal wygrała mecz rzutem na taśmę, więc te punkty Vaculka z 10. biegu miały znaczenie. Na ważny problem zwrócił przy okazji uwagę Cegielski, który mówił, że podobne sytuacje na pierwszym łuku kończyły się wykluczeniami zawodników. Nie ma zatem jakiejś jednolitej wykładni. Każdy sędzia podejmuje taką decyzję, jaką on uznaje za słuszną. Także z tego powodu mamy potem problem z oceną danego zdarzenia. Dość powiedzieć, że inny arbiter, będąc na miejscu Pawła Słupskiego mógłby Vaculika wykluczyć.