Bajerski był pierwszym trenerem PSŻ-u Poznań po reaktywacji w sezonie 2017. Funkcję sprawował do 2019 roku, kiedy poprowadził drużynę do największego, jak dotychczas, sukcesu. Poznański klub rywalizował wówczas w finale 2. Ligi Żużlowej z Polonią Bydgoszcz, jednak pomimo dużej zaliczki z pierwszego spotkania, w rewanżu nie udało się jej obronić i ostatecznie to bydgoszczanie cieszyli się z awansu. Wydaje się jednak, że pomimo porażki na koniec pracy w Poznaniu, Bajerski wspomina ten okres dobrze. Dzięki angażowi w PSŻ-cie zdołał wypromować się jako trener i ekspert telewizyjny. Bardzo często można go usłyszeć na antenie nSport+ przy meczach PGE Ekstraligi, czy przy turniejach cyklu Grand Prix. Awansował też jako szkoleniowiec, bo w latach 2020-2021 był trenerem eWinner Apatora Toruń, z którym najpierw awansował do PGE Ekstraligi, a później się w niej utrzymał. Przy okazji ogłoszenia powrotu Bajerskiego do Poznania, część kibiców wytyka trenerowi odejście po sezonie 2019. - Z całym szacunkiem, ale Bajerski zwiał z Poznania, zostawił klub na lodzie - napisał pan Piotr. Z takimi głosami trudno się zgodzić, bo zmiana miejsca pracy to normalna sprawa. Wątpliwości może jedynie budzić fakt, że Przemysław Termiński ogłosił angaż szkoleniowca w Toruniu jeszcze przed zakończeniem sezonu w 2. Lidze Żużlowej. Gomólski straci na przyjściu Bajerskiego? Dużo bardziej zasadne są głosy, zwracające uwagę na to, że PSŻ zakontraktował już przecież trenera. Nowi działacze powtórzyli ruch poprzedników i sięgnęli w listopadzie po debiutanta - Adriana Gomólskiego. Były żużlowiec, wychowanek Startu Gniezno, miał prowadzić SpecHouse PSŻ Poznań w sezonie 2022. Teraz jego kompetencje będą ograniczone. Jak poinformował poznański klub, Gomólski ma "pomagać menadżerowi w prowadzeniu pierwszej drużyny oraz opiekować się młodzieżowcami". - To nie w porządku wobec Adriana Gomólskiego, który tak bardzo się zaangażował w budowanie zespołu, a teraz został odsunięty na boczne tory, bo syn marnotrawny wraca - spostrzegł pan Piotr. Kibicowi PSŻ-u trudno nie odmówić w tym aspekcie racji. Gomólski zostaje w Poznaniu, ale trudno wyobrazić sobie sytuację, w której jego rola nie zostanie zmarginalizowana. W trakcie meczów nie będzie głównodowodzącym, a jedynie pomocnikiem menadżera. To dość spory cios, szczególnie dla debiutanta w roli szkoleniowca. Najważniejsze decyzje najpewniej będzie podejmować Bajerski, co uniemożliwi Gomólskiemu wykazanie się w nowej roli. Miło, że pomimo pozyskania nowego-starego menadżera, wychowanek Startu nie został na lodzie. Jednak to pewnie nie jest to, na co liczył podpisując umowę w listopadzie.