Dla Niemców triumf w Łodzi może być kluczowy w walce o utrzymanie. U siebie Devils są bardzo mocni i kto wie, czy jeszcze ktokolwiek w ogóle będzie w stanie tam wygrać (do tej pory zrobił to tylko Falubaz). Ekipa Sławomira Kryjoma gorzej radzi sobie na wyjazdach, ale w miniony weekend po raz pierwszy wygrała taki mecz. Zwycięstwo Devils w Łodzi rozwścieczyło kibiców miejscowej drużyny. Zwłaszcza, że regularnie słyszą od Witolda Skrzydlewskiego, że on w kwestii walki o awans do PGE Ekstraligi więcej zrobić nie może, bo płaci na czas. Problem w tym, że jego zawodnicy jadą słabo. - Co roku słyszę, że pan Witold nie chce przepłacać i brać udziału w batalii o najlepsze nazwiska. Ale za dobry produkt trzeba dobrze zapłacić. Chyba biznesmen z takim stażem powinien to wiedzieć - pisze pan Maurycy. - Byle tylko jak najtaniej. Tak się nie da. Potem przychodzą do nas tani, ale słabi żużlowcy - dodał pan Jarosław. Oddanie Lahtiego było błędem Duża część kibiców zwraca także uwagę na błąd taktyczny, za jaki należy uznać oddanie Tima Lahtiego do Wybrzeża Gdańsk. Fin jedzie bardzo dobrze, a ktoś taki właśnie teraz by się Orłowi przydał. I to bardzo. Tutaj akurat nie można jednak winić Skrzydlewskiego. On nie chciał Lahtiego oddawać, ale decyzję pozostawił sztabowi. Sytuacja łodzian robi się niewesoła, bo przy takiej postawie zespołu i niekorzystnym układzie innych meczów, może się to jeszcze skończyć spadkiem z ligi. To dla Orła byłoby katastrofą. Od lat bowiem marzą tam o awansie do PGE Ekstraligi i doczekać się nie mogą. Jazda na najniższym szczeblu to coś, co żużel w tym mieście mogłoby pogrążyć. A już na pewno zniechęcić i tak już zniecierpliwionych kibiców.