Przed sezonem 2024 nikt nie wyobrażał sobie w najwyższej klasie rozgrywkowej, ani Cooka, ani Jepsena Jensena. Brytyjczyk w trakcie rozgrywek został wyciągnięty przez Fogo Unię Leszno dosłownie znikąd (nie jeździł w Polsce), gdy drużynę zaatakowała flaga kontuzji, a Duńczyk był po słabym sezonie w niższej lidze i chciał się odbudować w #OrzechowaOsada PSŻ-cie Poznań. Po jednym, dobrym meczu, sensacyjnie wypadł ze składu. Gdy poważnego urazu nabawił się Jason Doyle, GKM musiał zaryzykować i wziął 32-latka. Był to strzał w dziesiątkę. Żużel. PGE Ekstraliga. Michael Jepsen Jensen został skrzywdzony? W głosowaniu kibiców na Objawienie Sezonu 2024 Cook i Jepsen Jensen szli łeb w łeb. Minimalnie więcej głosów uzbierał jednak ten pierwszy (36,43% i 34,02%). - Mieli fajne wejście do ligi. Obaj mieli wszystkie predyspozycje do zdobycia tej nagrody. Wyszło tak, że to Ben zebrał więcej głosów, a Michael zajął drugie miejsce, które jest bardzo dobre. Gratuluję mu tego osiągnięcia. Był tylko wypożyczony z klubu z niższej klasy rozrywkowej, pojechał jednak wiele świetnych meczów i pomógł drużynie - mówi nam Piotr Markuszewski, były zawodnik GKM-u Grudziądz. Porażka znanego klubu była im na rękę. Ten transfer nie wypaliMarkuszewski odniósł się również do reakcji kibiców. - Sam nie jestem zaskoczony, ale każdy kibic trzyma kciuki za swojego zawodnika i oczekuje zwycięstwa. Trudno mi powiedzieć, czy Jepsen Jensen został skrzywdzony. To kibice są zniesmaczeni. Nie jesteśmy jednak w stanie przewidzieć, kto wygra taki plebiscyt. Tym razem więcej głosów uzyskał Ben i osobiście nie jestem zniesmaczony. Na Gali każdy ma prawo wygrać i przegrać. Dokładnie jak w sporcie - dodaje Markuszewski. Rozczarowanie kibiców z Grudziądza usprawiedliwia fakt, że Unia na punktach Cooka praktycznie nie zyskała nic. Tak i tak spadła do Metalkas 2. Ekstraligi. Jepsen Jensen z kolei pomógł GKM-owi w ekstremalnie trudnej sytuacji nie tylko się utrzymać, ale też miał gigantyczny wkład w historyczne play-offy, w którym zespół prowadzony przez trenera Roberta Kościechę omal nie awansował do półfinału PGE Ekstraligi. Utytułowany klub szuka nowych gwiazd. Były mistrz świata poznał decyzję