Kilka tygodni temu wykryto poważną wadę konstrukcyjną dachu Stadionu Narodowego. Teoretycznie groziło to nawet zawaleniem. Odwołano mecz Polaków z Chile i przeniesiono go na Legię. Losy Stadionu Narodowego stanęły pod znakiem zapytania, a co za tym idzie, pojawiły się obawy dotyczące wielu wydarzeń mających odbyć się tam w 2023 roku. Jednym z takich jest Grand Prix na żużlu, rokrocznie rozgrywane w połowie maja. Ta impreza ściąga kilkadziesiąt tysięcy obserwatorów i jest najbardziej prestiżową rundą w cyklu. Ściganie w Warszawie odbywa się od 2015 roku. Jeszcze niedawno niektórzy apelowali wręcz o wstrzymanie sprzedaży biletów na to wydarzenie. - Moim zdaniem nie ma się nad czym zastanawiać i najlepiej zawiesić sprzedaż biletów na przyszłoroczne Grand Prix w Warszawie. Na razie nie wiadomo, jak poważna jest wada jednego z elementów, a dalsze prowadzenie sprzedaży może spowodować więcej problemów niż korzyści. Odwołanie imprezy przy wykupionym pełnym stadionie będzie gigantycznym kłopotem i nie można do tego dopuścić. Nie wiemy, czy wszystko uda się naprawić do kwietnia, więc trzeba postawić sprawę uczciwie i zawiesić sprzedaż biletów do wyjaśnienia - mówił WP honorowy prezes PZM, Andrzej Witkowski. Nie ma się czego bać. Na maj stadion będzie gotowy Wszystko wskazuje na to, że obawy Witkowskiego były niepotrzebne. Stadion zostaje powoli otwierany, wracają przestrzenie biurowe i sale konferencyjne. Są też zwiedzający. W marcu Polska ma tam zagrać z Albanią w meczu eliminacyjnym do EURO 2024, które zostanie rozegrane w Niemczech. Jeśli zatem ten pierwszy poważny test wypadnie pozytywnie, nic nie będzie stało na przeszkodzie do rozegrania także oczekiwanego przez kibiców turnieju GP. Ten zaplanowany jest na 13 maja i ma być drugą rundą tegorocznych zmagań. Dodajmy, że istną klątwą tych zawodów jest wciąż brak zwycięstwa Polaka. Najbliżej był w 2018 Maciej Janowski, który prowadził w finale, ale dał się objechać Taiowi Woffindenowi. W przyszłorocznej stawce będzie trzech Polaków: Bartosz Zmarzlik, Patryk Dudek i Janowski właśnie. Każdy z nich jest już medalistą mistrzostw świata, więc i każdego stać na wygraną w Warszawie. Czwartym Polakiem z pewnością będzie ktoś z dziką kartą. Tego zawodnika władze nominują po pierwszych kolejkach PGE Ekstraligi. Do tej pory dzikie karty w Warszawie jakiegoś wielkiego szału nie robiły. Czytaj także: Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata