Dla Polaków to teoretycznie miała być tylko rozgrzeweczka przed sobotnim finałem imprezy. Kibice też w sumie tak do tego podchodzili i ze złocistym trunkiem w ręku po ciężkim dniu w robocie zastanawiali się jedynie kto poza biało-czerwonymi oraz Australią niebawem pojedzie o medale. Czas jednak pokazał w jak wielkim błędzie byliśmy. Zaczęło się całkiem dobrze, bo po minimalnym triumfie nad Niemcami przyszły dwie pewne wygrane z Łotyszami i Amerykanami. Trener Rafał Dobrucki nawet rotował zawodnikami i wcale mu się nie dziwiliśmy. Biało-czerwoni znajdowali się bowiem na trzypasmowej autostradzie do pewnej wygranej. Wraz z biegiem czasu ta trzypasmowa autostrada zmieniała się w coraz węższą drogę, gdzie wyprzedzanie graniczy z cudem. Schody dość niespodziewanie rozpoczęły się od porażki z Finlandią. Ci, którzy pomyśleli wówczas, że "łeee, to tylko wypadek przy pracy" momentalnie zostali sprowadzeni na ziemię, ponieważ szybko dokopała nam Australia, a w dziewiętnastym biegu Bartosz Zmarzlik oraz Patryk Dudek zaliczyli porażkę ze ścigającym się tylko w U24 Ekstralidze Marko Lewiszynem. Ostatecznie o awans biało-czerwoni drżeli do samego końca turnieju. Jak wykorzystywać błędy rywali pokazali nam wspomniani wcześniej Australijczycy. Panowie z Antypodów z łatwością uplasowali się na najwyższym stopniu podium i w zdecydowanie lepszych humorach niż my przystąpią do finału. Nie lada sensację sprawili z kolei Finowie. Zarówno Timo Lahti, jak i Timo Salonen czarowali nas efektywną i przede wszystkim dojrzałą jazdą. Dla tego drugiego udane zawody mogą być trampoliną do seniorskiej PGE Ekstraligi. Kto wie, czy za rok nie zaufa już mu Moje Bermudy Stal Gorzów. A co u Polaków? Wielki stres i tradycyjne w sportach drużynowych "na zawale albo wcale". Ostatecznie Bartosz Zmarzlik oraz Patryk Dudek zachowali sporo zimnej krwi, wykorzystali doświadczenie z elitarnego cyklu Grand Prix i w barażu rozprawili się z ambitnymi Niemcami choć nie było to wcale takie proste. Przez niemal cały wyścig za wygraną nie dawał piekielnie szybki w środowy wieczór Kai Huckenbeck. Teraz biało-czerwonych czeka krótki, kilkudniowy odpoczynek. Ale to dobrze, im więcej czasu na przemyślenia i dokonanie niezbędnych poprawek, tym lepiej. Obyśmy w sobotę obejrzeli drugą, zdecydowanie lepszą twarz naszej trójki, która ma za zadanie przywieźć do ojczyzny pierwsze, historyczne złoto Speedway of Nations.