Ciemne okulary, kapelusz na głowie, taki wizerunek Maksym Drabik kreuje od pewnego czasu. Kiedy inni zawodnicy wychodzą na inspekcję toru, ubrani w luźne, przeważnie teamowe stroje, on zakładał spodnie od garnituru i kamizelkę. Cennik polskiego klubu. Nie uwierzysz, ile trzeba zapłacić za kolano Nie korzystał ze wspólnej szatni, więc mu podziękowali O ile jednak wszyscy zdążyli się przyzwyczaić do tego, jak się Drabik nosi, o tyle jego funkcjonowanie w drużynie i zachowanie związane ze sportem jest dla coraz większej liczby osób nie do zaakceptowania. Orlen Oil Motor Lublin pozbył się Drabika po roku. Zawodnik stał z boku, nawet nie korzystał ze wspólnej szatni i prezes Jakub Kępa wolał wziąć innego żużlowca. Wydawało się, że to da Drabikowi do myślenia, że we Włókniarzu Częstochowa, gdzie się wychował, zmieni nastawienie. Nic bardziej mylnego. Robi, co chce, a klub go rozgrzesza - Rok temu nie był na obowiązkowej gali kończącej sezon, potem na spotkaniu ze sponsorami klubu, aż w końcu nie pojechał na obóz, bo stwierdził, że nie lubi. A Włókniarz z wszystkiego go rozgrzesza - mówi nam jeden z doświadczonych trenerów, prosząc o anonimowość. Faktycznie Włókniarza przymyka oko na różne dziwne zachowania zawodnika. Gdy rok temu spakował walizki i zostawił drużynę w trakcie meczu, to prezes Michał Świącik biegł za nim do busa i musiał go prosić, żeby ten wrócił. Problem ma teraz trener kadry Teraz problem ma też trener kadry. Rok temu Drabik podziękował za zaproszenia na Złoty Kask, który jest krajową eliminacją do mistrzostw świata i Europy. W tym roku zaproszenie przyjął, ale kiedy przywiózł trzy zera, to zapakował się do busa i tyle go widzieli. - Co za brak ambicji. Szkoda dla niego miejsca w kadrze - irytowali się kibice. We Włókniarzu znów tłumaczą Drabika i mówią nam, że przecież nic złego się nie stało, bo zawodnik miał zbitą rękę, a poza tym silniki nie jechały i trzeba było je oddać do poprawki. "Zbuntował się przeciwko wszystkim" Ludzie będący jednak blisko klubu mówią wprost, że to pudrowanie problemu nie ma na dłuższą metę sensu, bo zawodnik łamie kolejne bariery i robi, co mu się podoba. - Kiedyś to był fajny chłopak. Ja nie wiem, co się z nim stało. Zbuntował się przeciwko wszystkim. Może to roczne zawieszenie za złamanie procedury dopingowej mu zaszkodziło (nie jeździł w 2021 za przyjęcie kroplówki - dop. aut.). Może czuje się pokrzywdzony. Nim musi się zająć psycholog, a na miejscu trenera kadry już bym go nie powoływał - stwierdza przywoływany przez nas wcześniej szkoleniowiec. Inna sprawa, że takie naprawianie zawodnika przez klub zwykle nie ma racji bytu. Drużyny żużlowe nie mają szerokich kadr, dlatego prezesi i trenerzy obchodzą się z zawodnikami, jak z jajkiem. Robią wszystko, żeby ich czymś nie urazić, a problem narasta. Jest wielka kasa, ale podwyżek nie będzie. Tak władze ligi chcą ograć milionerów