Nigdy nie wszedł z kibicami Falubazu na wojenną ścieżkę Właśnie wróciłem z Gorzowa. Kawka i rozmowy byłego prezesa Falubazu, czyli mnie z byłym szefem Stali Gorzów zawsze są powodem do wspomnień. Czas szybko mija, ładnych parę lat nie ma już mojej osoby oraz Maćka Zmory u steru. Na torze zawsze rywale, a poza torem normalne, zdrowe relacje. Zagorzali kibice mogli to odbierać inaczej, ale życie nie składa się z samych przeciwników i ciągłej walki. Gdyby został jeden klub piłkarski czy żużlowy gdzie byłby sport, emocje? Tym bardziej dziwię się, że po ostatnim meczu gorzowskich piłkarzy doszło do smutnego incydentu. Z tym, że słowo incydent jest nawet za łagodne. Nie chce tego tematu odgrzewać, ale jeżeli tak ma wyglądać współpraca między fanami i działaczami, to klub nie ma prawa istnieć. Kiedy ja rządziłem w Falubazie, przez cały okres pracy nie weszliśmy z fanami na wojenną ścieżkę. Oczywiście nie zawsze się zgadzaliśmy, ale drogą dialogu udawało nam się gasić niewielkie pożary i szybko dochodziliśmy do konsensusu. Siedzieli w klubie do piątej rano. Robili kanapki dla kibiców Zdarzały się sytuacje, że od piątej rano siedzieliśmy z pracownikami w klubie i robiliśmy kanapki dla kibiców. Wyjazdy były liczne więc szykowaliśmy wagony bułek. To oczywiście niewielki gest, o niczym nie świadczył, ale czuliśmy, że nasi fani go doceniali. Bez przerwy słyszę pytania o Falubaz. Czy to w Zielonej Górze, czy na dożynkach w Świebodzinie, kibiców najbardziej interesują transfery. Jeszcze chwila i wszystko będzie jasne. Tak naprawdę awans do PGE Ekstraligi nie jest jeszcze przyklepany, dlatego jedzmy małą łyżką, a nie chochlą. Kilka dni temu dyskutowałem z jednym z głównych sponsorów klubu z Ostrowa. Mówił, że łatwo skóry nie sprzedadzą. Wracając jeszcze na chwilę do Gorzowa. Zajechałem pod stadion, żeby wykonać parę zdjęć. Sympatyczna pani ze sklepiku klubowego poczęstowała nas Stalową krówką. A ty "PePe" trzymaj klub tak jak trzymałeś gaz. Ze sportowym pozdrowieniem Senator Robert Dowhan