Ostatnia kolejka rundy zasadniczej w PGE Ekstralidze kluczowa jest dla kilku klubów. Do tego grona zaliczyć należało GKM Grudziądz i Włókniarz Częstochowa. Teoretycznie większą presję na sobie mieli gospodarze tego meczu. Potrzebowali bowiem zwycięstwa do spokojnego utrzymania. W przypadku porażki mogli nawet spaść z PGE Ekstraligi. Tymczasem drużyna Roberta Kościechy spoglądała jednak w górę tabeli. Marzyli o pierwszej szóstce i play-offach. Byli zdeterminowani i sięgnęli po te marzenia. GKM w szale radości, a Włókniarz pogrążony w smutku W tych wszystkich obliczeniach i matematyce Włókniarz potrzebował tylko i aż punktu bonusowego. Wtedy częstochowianie miejsce w play-offach mieliby pewne. Aby to się stało, trzeba było zdobyć w Grudziądzu 40 punktów. Jednak już początek spotkania pokazał, że będzie to arcy trudne zadanie, bo gospodarze w niedzielne po południe wyglądali świetnie. Kolejne biegi układały się po myśli miejscowych i szybko stało się jasne, że Włókniarz znajduje się w wielkich opresjach. Można więc powiedzieć, że GKM do bólu wykorzystał atut własnego toru, bo zawodnicy byli świetnie dopasowani do twardego toru. Ten był wielką zagadką dla gości, którzy błądzili jak dzieci we mgle. W zasadzie jedynie Leon Madsen potrafił skutecznie zbierać punkty. Wielkim rozczarowaniem - już po raz kolejny - okazali się Mikkel Michelsen i Maksym Drabik. Włókniarz rozczarował w Grudziądzu, nie wywalczył upragnionego bonusu, a wspomnianą dwójkę śmiało można nazwać autorami tej porażki. Zasadniczo to trener Ślączka wydawał się bezradny. W Grudziądzu oglądaliśmy smutny obraz drużyny, która w ostatnich dniach wyglądał wprost fatalnie. Dość powiedzieć, że gdyby częstochowianie pokonali w ostatnim meczu na własnym torze Falubaz (byli niekwestionowanym faworytem), to nie byłoby mowy o wypadnięciu z szóstki. Tymczasem remis w tamtym spotkaniu wpakował ten zespół w prawdzie tarapaty, z których już się nie wydostali. W Częstochowie zbliża się czas rozliczeń Nie da się ukryć, że po takiej klęsce trzęsienie ziemi w Częstochowie jest nieuniknione. Trudno bowiem wytłumaczyć niepowodzenie drużyny złożonej z gwiazd i zbudowanej za wielkie miliony. To wszystko musi przemyśleć sobie prezes Michał Świącik, przed którym trudne decyzje. Jednym smutek, a drugim radość, bo prawdziwy szał zapanował z kolei w Grudziądzu. GKM wreszcie awansował do upragnionych play-offów. Trzeba jednak powiedzieć, że w pełni zasłużenie, bo ta drużyna ciężko pracowała na ten sukces. Przynajmniej na własnym torze powinna być zagrożeniem dla każdego w walce o medale. Na razie nie znamy jeszcze rywala grudziądzan w ćwierćfinale. GKM Grudziądz: 60 pkt. 9. Max Fricke 12+2 (3,3,2*,2,2*) 10. Jaimon Lidsey 10+1 (3,1,3,2*,1) 11. Michael Jepsen Jensen 14+1 (2*,3,3,3,3) 12. Kacper Pludra 2+1 (1*,0,-,1) 13. Wadim Tarasienko 11+1 (2,2*,1,3,3) 14. Kacper Łobodziński 4 (3,1,0) 15. Kevin Małkiewicz 7+1 (2*,3,1,1) 16. Jan Przanowski - nie startował Włókniarz Częstochowa: 30 pkt. 1. Mikkel Michelsen 1 (0,1,0,-,-) 2. Maksym Drabik 0 (0,0,-,-) 3. Mads Hansen 8+2 (1,1*,2*,2,0,2) 4. Kacper Woryna 9 (2,2,3,1,W,1) 5. Leon Madsen 11 (3,2,2,3,1,-) 6. Kajetan Kupiec 1 (1,0,-,0) 7. Bartosz Śmigielski 0 (0,-,-,u) 8. Szymon Ludwiczak 0 (0,0,0)