Od kilku meczów zgodnie ze swoimi założeniami nie schodzi poniżej granicy 10 punktów, co nie udaje się nawet takim zawodnikom, jak Jarosław Hampel czy Damian Baliński. Występy w Ekstralidze są w wykonaniu leszczynianina bardzo dobre, ale jeszcze lepsze wyniki osiąga on na Wyspach Brytyjskich. W Anglii, gdzie zimą Kasprzak zmienił klub, zdobycze na poziomie 14 czy 15 "oczek" stają się dla niego normą. W nowym zespole wyrósł na zdecydowanie najlepiej punktującego żużlowca, co zaowocowało w ostatnim czasie wyborem na żużlowca miesiąca. W minionym tygodniu zaczął również starty w Szwecji. Tak doskonały początek sezonu znakomicie rokuje na przyszłość. Początek tego sezonu w twoim wykonaniu jest znakomity. W lidze polskiej jedziesz naprawdę dobrze, a w Anglii jesteś jeszcze lepszy... Dobrze idzie mi w Anglii, choć występuję na strasznym torze, Każdy, kto się tam zjawia ma problemy, a ja trafiłem z silnikiem i punktuję. Chcę wskoczyć w na Wyspach na pozycję pierwszego zawodnika, bo wtedy nieco inaczej to wygląda. Każdy traktuje cię wtedy jak lidera. W jednym z ostatnich meczów pokonałeś samego Jasona Crumpa. Było to o tyle ważne zwycięstwo, że właśnie Australijczyk znajdując zatrudnienie w twojej poprzedniej drużynie zmusił cię do poszukiwania nowego zespołu... Jason trafił do Poole, bo tak chciał sponsor. Przyszedł czas na to, że ja musiałem rozstać się z drużyną, ale znalazłem inną. Liczę jednak na to, że dobrymi występami pokażę, że warto bym wrócił. Opuściłeś "Piratów" z Poole przenosząc się do Areny Essex Hammers... Tak, miałem kilka innych propozycji, nie tylko z Areny, ale tam zdecydowałem się startować, bo mam najkorzystniejszy dojazd do lotnisk. Pozostałe sprawy także mi odpowiadały. W nowym zespole wszystko jest dobrze. Jest tam nowy szef, nowi zawodnicy. John Cook, który spędził 14 lat w Eastbourne, zmienił klub, więc moim zdaniem o czymś to świadczy. Wiem, że pokładają we mnie duże nadzieje, bo na bieżąco czytam prasę angielską. Nie mogę zawieźć i staram się. O sile drużyny stanowisz między innymi z Christianem Hefenbrockiem? Hefenbrock jest ode mnie o rok młodszy i świetnie się znamy. Mamy wspólny dom, z którego na lotnisko jedziemy tylko 20 minut. Jest to bardzo sympatyczny człowiek. Z resztą drużyny współpraca także układa się dobrze? Jeśli chodzi o Joonasa Kylmaekorpiego, to też mamy dobry kontakt. Podobnie rzecz się ma z Australijczykiem Adamem Schieldsem i Duńczykami. Tak się ułożyło w tym roku, że zarówno w Anglii, jak i w Szwecji startujesz w ekipach, które nie należą do faworytów rozgrywek. W ubiegłym roku ich wyniki były słabe. Arena zajęła 11 miejsce w Elite League, a Smederna w Szwecji siódme. Rzeczywiście tak to wyszło. Nie wiem, może uda nam się zrobić jakąś niespodziankę, a niewykluczone, że dla mnie samego będzie to lepsze. W każdym klubie będę miał jednego czy dwóch lepszych zawodników, bardziej doświadczonych, z których warto będzie brać przykład i od których będzie można się uczyć. W Szwecji takim żużlowcem jest Wiesław Jaguś... Wiesław miał wspaniały poprzedni sezon, bo był niesamowicie szybki. Wszyscy w Szwecji byli tym właśnie zdziwieni. Uzyskiwał bardzo dobre wyniki nie tylko na tych łatwiejszych torach, ale też na znacznie trudniejszych. Niejednokrotnie już służył mi pomocą, więc powinno być w porządku. W klasyfikacji najskuteczniejszych w zeszłym roku w Anglii byłeś czwartym Polakiem za Piotrem Protasiewiczem, Januszem Kołodziejem i Sebastianem Ułamkiem... Powiem w ten sposób - mam już dość kontuzji, których tak wiele było w ubiegłym sezonie. Od 2003 roku, gdy zdobyłem tytuł Mistrza Europy byłem w tak zwanym gazie, ale przyszła kontuzja nogi, potem miednicy, następnie upadek w Bydgoszczy i jeszcze ten obojczyk. Zamiast kontynuować dobrą passę i dostać się do Grand Prix, oddaliłem się od cyklu, a powinienem już tam jeździć parę lat. Ci, którzy dzisiaj tam jeżdżą jeszcze trzy lata temu byli za mną. Jest mi przykro z tego powodu, ale nic nie mogę zrobić. Rozmawiał: Konrad Chudziński