Zawodnik pochodzący z Leszna, gdzie w sobotę odbędzie się finał DPŚ, zdobył 10 punktów. Po słabszych dwóch pierwszych startach, młody żużlowiec dopasował się do nawierzchni i w dużym stopniu przyczynił się do sukcesu naszej reprezentacji. - To były ciężkie zawody. Na początku bardzo się męczyłem, ale zrobiliśmy korekty i później było już dobrze. Jesteśmy z tego występu zadowoleni. - W pierwszej fazie zawodów nie prezentowałeś się najlepiej. Dlaczego? - Na początku wygrywałem starty, ale potem w łuku popełniałem błędy. Problemem było też to, iż nie byłem zbyt szybki. Na szczęście udało nam się z tatą nad tym popracować i poprawić ten element. - Chyba również nawierzchnia w pierwszych startach nie była taka, jakiej byś oczekiwał? - Na początku tor był bardziej przyczepny. Przez to kto wygrał start, ten uciekał do przodu. W tej początkowej fazie nie mogłem dogonić nawet mniej doświadczonych zawodników. Potem tak, jak to zwykle bywa w Lesznie, odsypało się i mogłem wyprzedzać nawet bardziej doświadczonych zawodników. - Od połowy zawodów staliście się inną drużyną. Jak przechodzi się taką metamorfozę w tak krótkim czasie? - W połowie zawodów wszyscy powiedzieliśmy sobie, że trzeba zacząć jechać. Poza tym na początku byłem zdenerwowany, bo naprawdę chciałem, żeby wszystko się udało. - W finale zmierzycie się z Danią, Anglią i Australią. Kto jest według ciebie faworytem? - Mój faworyt w finale to Polska. Za naszą reprezentacją, moim zdaniem, będzie Dania i Australia. - Dziś jeszcze macie trenować na leszczyńskim obiekcie, by przygotować się do sobotniego finału. - To jeszcze nie jest pewne. Ustalenia mają dopiero zapaść, choć uważam, że trzeba się troszkę przejechać. W sobotę należy się trochę zrelaksować i do pracy! - Masz już w swojej kolekcji złoto DPŚ z 2005r. Teraz marzeniem jest powtórzenie sukcesu? - We Wrocławiu dostałem złoty medal, bo byłem w kadrze. W sumie znalazłem się w niej już piąty rok z rzędu. Teraz chciałbym stanąć na najwyższym stopniu podium u siebie, czyli tutaj w Lesznie. Rozmawiał Konrad Chudziński