- Do tego meczu przystąpiłem po kontuzji - rozpoczął opowieść o słynnem spotkaniu w internetowym programie "W paszczy lwa". - Testowaliśmy motocykle w Rybniku. Tam zostałem poważnie kontuzjowany i wylądowałem w szpitalu. Na drugi dzień ze szpitala zwiałem na własne żądanie. Nie byłem w takiej formie, w jakiej powinienem być. Tor był bardzo ciężki. Im dłużej żeśmy jeździli, tym większe były dziury. Sprawiało mi to duże problemy w jeździe. Ówczesny zarząd musiał się wybielić i zgonić na kogoś winę - dodał. A chodzi o mecz Włókniarza z Unią Tarnów w 1987 roku. To były baraże. W rewanżowym spotkaniu Józef Kafel pojechał jak na siebie bardzo przeciętnie. Nie same punkty były tutaj jednak najważniejsze. Zawodnik był wybitnie łatwo pokonywany na trasie. W zasadzie przy rywalach wyglądał jak adept. To wzbudziło podejrzenia działaczy, którzy zawiesili go na rok. Po powrocie na tor nie był już sobą. To był życiowy sezon Rok 1987 dla Kafla był najlepszym w karierze. Bardzo udanie prezentował się w lidze polskiej, do tego notował dobre występy indywidualne. W finale IMP pokonał Romana Jankowskiego, jednego z najlepszych wówczas polskich żużlowców i późniejszego medalistę tych zawodów. Tym bardziej Kafel mógł żałować, że tak się to wszystko skończyło. Zarzucono mu coś, czego nigdy nikt nie udowodnił. Powrót do żużla w 1989 roku był mało okazały i wydawało się, że mający już słabszą kondycję fizyczną Kafel błyskawicznie daruje sobie żużel. Postanowił jednak próbować dalej. I już sezon 1990 jest znacznie lepszy. Gwoździem do trumny był jednak ten kolejny, jak się okazało - ostatni w karierze. Kto wie, czy gdyby nie bezpodstawne (nie było żadnych dowodów) zawieszenie, Kafel nie osiągnąłby znacznie więcej. Kafel znów trenerem Choć Józef Kafel nigdy tak naprawdę nie odciął się od żużla, to jednak przez długi czas nie był w Częstochowie wymieniany jako kluczowa postać miejscowego środowiska. Spokojnie pracował z juniorami, mówiło się że ma do nich rękę. Umiał porozumieć się zwłaszcza z tymi najmłodzymi chłopakami. W 2016 roku był nawet trenerem pierwszej drużyny Włókniarza. Wówczas klub wrócił po wielkich zawirowaniach. Mało kto chciał się podjąć prowadzenia zespołu z tak nadszarpniętą opinią. Teraz Kafel będzie odpowiadał za wyniki ekipy U-24. Włókniarz ma jedną z najmocniejszych kadr na te rozgrywki, z Jonasem Jeppesenem na czele. Dla nowego-starego szkoleniowca będzie to duże wyzwanie, bo jednak oficjalnie nie pracował jako trener drużyny już od kilku lat. Dobrze wiemy, że zarzuty korupcyjne - nawet jeśli niepotwierdzone - potrafią ciągnąć się za człowiekiem długimi latami. Kafel jednak w Częstochowie renomy nie stracił, bo też nigdy go za rękę nie złapano. A jak mówią - nie ma odpowiedzialności, bez udowodnionej winy.