Motor Lublin i Betard Sparta Wrocław ostatni raz spotkali się w ubiegłorocznym finale PGE Ekstraligi. Przy Alejach Zygmuntowskich padł wówczas remis, zaś na Stadionie Olimpijskim zdecydowanie lepsi okazali się wrocławianie i to oni sięgnęli po drużynowe mistrzostwo Polski. Trudno wyobrazić sobie więc mocniejszy przedsezonowy sparing. Dobrze wiedzieli o tym lubelscy kibice, którzy mimo chłodnej aury i wczesnej godziny tłumnie stawili się na trybunach, by śledzić tę próbną potyczkę. Śledź zaskakuje, Kowalski robi furorę Wrocławianie zaskoczyli ich jeszcze na długo przed startem pierwszego wyścigu. Dobrze znany w Lublinie trener Dariusz Śledź zdecydował się na zastosowanie zastępstwa zawodnika za zawieszonego Artioma Łagutę. Podobny manewr w lidze byłby czymś całkowicie naturalnym, jednak w typowym testmeczu sprawił wrażenie bezsensownego. Motor również miał podobne prawo, zawieszony jest wszak także brat Artioma - Grigorij, jednak Jacek Ziółkowski zdecydował się na objeżdżanie zawodników z drużyny U24 i zastąpienie Rosjanina Fraserem Bowesem z Australii. Taktyczny fortel Śledzia nie wystarczył Betard Sparcie do zwycięstwa z osłabionym Motorem. W sparingu chodzi jednak nie tyle o wynik, co o przetestowanie sprzętu i sprawdzenie dyspozycji poszczególnych zawodników u progu sezonu. Wrocławianie najbardziej zadowoleni powinni być ze swojego ostatniego nabytku - bohatera transferowej telenoweli, Bartłomieja Kowalskiego. Kibice z Lublina łapali się za głowy, gdy były zawodnik Włókniarza z łatwością wygrywał z Mateuszem Cierniakiem, Wiktorem Lampartem, a nawet Mikkelem Michelsenem. Maksym Drabik nie zapomniał jak się jeździ Zgodnie z przewidywaniami porządnie spisali się także Daniel Bewley, Maciej Janowski czy Tai Woffinden, który mimo niskich temperatur zachował na tyle wigoru, że po ostatnim wyścigu dziękował lubelskim kibicom aż ośmiookrążeniową rundą honorową. Bólu głowy Dariuszowi Śledziowi dostarczył za to Gleb Czugunow, "główny winowajca" porażki Sparty. Był powolny i wyraźnie zagubiony w lubianych przez siebie wirażach Alei Zygmuntowskich. Przed rozpoczęciem sezonu czekać go będzie jeszcze sporo pracy. Być może zdezorientowały go zmiany w przygotowaniu nawierzchni? Zima tak dobrze wpłynęła na lubelski tor, że z drugiego łuku zniknęło nawet słynne "kartoflisko". Zawodnicy przejeżdżali je nad wyraz płynie. Trener Jacek Ziółkowski ma z kolei niemal same powody do radości, bo gdyby sam zastosował zastępstwo zawodnika to jego zwycięstwo byłoby zapewne bardzo okazałe. Wszyscy członkowie podstawowego składu spisali się solidnie. Spory kamień z serc sympatyków Motoru zrzucił zwłaszcza Maksym Drabik. Roczne zawieszenie po wpadce dopingowej nie sprawiło, że zapomniał jak jeździć w lewo. Przeciwko byłej drużynie spisał się wyśmienicie, był szybki, pewny swego motocykla i aż nazbyt widocznie głodny jazdy. Dawni koledzy nie mieli z nim żadnych szans.